środa, 31 grudnia 2008

Cradle of Persia

Oto zachęcający opis gry, którą nareszcie wygrałam!

Cradle of Persia - Budować Stary Persja w ten najmować zagadka gra! Ten ziemia był wypełniony rezygnować luksusowy klejnoty i metale ów byliśmy umieszczać wobec pozostawać odbicie chłopi i odwiedzanie szlachta podobny! Oprócz jego egzotyczny ogrody i majestatyczny architektura mieć już dawno od niknął w ten bierny piasek. Teraz możesz szukać na zewnątrz ten zagadki od tych ruiny równie ty podróżować przez ten ziemia od tysiąc i jeden noce. Będziesz potrzebować zręczność i pewien pragnący czegoś rozum wobec otworzyć pewien tajemnica nigdy przed widział przy człowiek, tutaj w ten Kołysać od Persja!

Kołysać od Persja: translator-li to czy mi się wydaje? „najmować zagadka gra”, cudnej piękności tekst! całe szczęście, że kończę ten rok i kończę grę, bo gdybym weszła w nowy rok z „kołysać od persja”, to byłoby źle. Ten następny ma być lepszy; ja mam być lepsza!!!!!

Lenistwo

Ogarnęło mnie lenistwo. Zaczęło się, jak tylko skończyłam doktorat i od tej pory nieprzerwanie trwa. Lenię się i lenię. Spotykam ze znajomymi (najczęściej jedną znajomą, która po wielu latach się odnalazła), gram i śpię do 8-9 rano. Szukam samochodu, ale mało aktywnie i nic nie robię. Obżeram się i tyję. Takie dni. Takie życie. Bezsens.
Tymczasem mam tak dużo do zrobienia! Ach, ten wykrzyknik! Tak, mam. Muszę poprawić doktoratowe bzdury, muszę poszukać adresów do nowej pracy, bo przetłumaczyłam już list i odnaleziona po latach koleżanka go poprawiła, muszę zredagować do końca książkę o stole, muszę zredagować dla tego samego wydawnictwa wstęp niezwykle ważnej książki, muszę zredagować dla tego samego wydawnictwa następną książkę do końca stycznia. Mam do przygotowania konspekt do projektu naukowego. Mam spotkanie z panią profesor, do którego też muszę się przygotować, przynajmniej obejrzeć książkę jedną czy drugą i... to chyba tyle. To jest bardzo dużo. a ja sobie bimbam. Nienawidzę się...

środa, 24 grudnia 2008

Doktorat

Skończyłam pisać doktorat, wydrukowałam, pokazałam panu promotorowi i... nic się nie stało. To samo, co zawsze, tzn. dzwony nie zabiły, piorun nie poleciał, nawet krzesło się pode mną nie załamało i ani jednak kartka nie spadła na ziemię. Takie nic. Tyle stresu, tyle nerwów i takie nic.

Nie mam już o czym myśleć. Nie mam nowego pomysłu. Nie mam żadnych perspektyw.

Obrona? W maju, może czerwcu, zależy od recenzentów. Praca? Nie wiadomo, dziekan się znarowił. Wszystko źle. Całe moje życie jest złe.

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Spam

Zwróciłam ostatnio uwagę, że od pewnego czasu nastąpiła zmiana w tematyce spamu. O ile wcześniej bezapelacyjnie dominował temat powiększania penisów, piersi i sposób na dłuższy orgazm, o tyle teraz zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze wiadomości poświęcone zmniejszeniu oprocentowania kredytu, możliwości nowego kredytu, zagranicą na przykład, a nawet tego, jak uniknąć spłacania zbyt wysokich rat.

Ot, kryzys również w seks-spamie się pojawił.

piątek, 12 grudnia 2008

Decyzja

Stoję przed trudną decyzją.
Znowu.
Po raz kolejny muszę wybierać czy walczyć o moje szczęście, o życie prywatne, o tego, kogo kocham i życie z tą osobą, czy kreować moją karierę, moje szczęście zawodowe.

To wybór między mną i mną... jedna „ja”, to ja prywatna i druga „ja” też jest prywatna. Tu nie ma różnicy. Praca i życie z kimś, to wszystko dopiero razem tworzy „mnie”. Konieczność wyboru jest okrutna: muszę podzielić się na pół i tylko połowę mojego szczęścia mogę mieć. Zawsze będę żałować tej drugiej połowy.

Która jest ważniejsza? Która jest bardziej prawdziwa? W której jest więcej mnie...?

To nie jest tradycyjny wybór między tym, co dyktuje serce i tym, co podpowiada rozum. Alternatywy są popierane przez serce. Rozum nakazuje uciekać od obydwu.

Chcę zasnąć i obudzić się w innym życiu. To już myśl o śmierci. Ale też o nadziei, że to inne życie jest lepsze. Ułuda.

czwartek, 11 grudnia 2008

Tęsknota

Przychodzi czasem taka tęsknota, która wysysa całą siłę z mięśni. Nie zostaje wtedy nic. Nie można podnieść ręki, nie da się kręcić głową i powieki przestają mrugać, bo nawet na odruchy bezwarunkowe ciało nie może się zdobyć.

Taka tęsknota trwa krótko, może minutę, a może dwie. Względne to jest; w rzeczywistości taka tęsknota ciągnie się godzinami, dniami i nocami. Całe życie ogarnia taka tęsknota.

Tęsknota – znowu

Jeszcze tylko chwila
Chcę poczuć
że ciebie nie słyszę
że nie słyszę
siebie

odpoczynek

czym jest odpoczynek? ciągle się zastanawiam, kiedy odpoczywam naprawdę. ostatnio - nigdy :(
niedawno, wieczorem, byłam cała zesztywniała - nic dziwnego, zdenerwowanie, dużo pracy, frustracja - to wszystko powoduje, że kurczę się i sztywnieję w moim pokurczeniu.
weszłam do wanny. o niczym innym nie marzyłam, tylko o tym, żeby zniknąć. gdy się zanurzasz w wodzie, gdy ukrywasz uszy poniżej poziomu wody, przestajesz pamiętać o tym, że istnieje świat na zewnątrz. albo patrzysz w biały sufit, na którym widać tylko cienkie rysy sznurków na pranie, albo zamykasz oczy. i tak, i tak - ten świat w tej chwili tworzący się, jest nierealny, nieistniejący. uciekasz od życia, od rzeczywistości, od wszystkiego. odpoczywasz. to właśnie jest odpoczynek.

branża

co to znaczy branża? ciągle to słyszę, z każdej możliwej strony. każdy jest branżowy. ja nie. nie byłam i nie będę branżowa.

„Nie kłam kochanie”

„Nie kłam kochanie”, wielka polska komedia, dawno się tak nie uśmiałam z opisu, bo na filmie trudno się śmiać.

Refleksje?
1. Wiem, kto to jest Magda Żmuda-Trzebiatowska. Wygląda jak Fleur (kto pamięta Fleur?).
2. „Papież” jest bardzo dobrym aktorem, szkoda, że takie gówna grywa.
3. Kraków powinien zaskarżyć twórców filmu do sądu. Czegoś takiego nigdy się nie zobaczy w krakowie (pomijam kicz na Szerokiej; już lepiej było zamiast tych jidełe jidełe opowiedzieć dziewczynie coś o ruinach sprzed jeszcze paru lat..., a który krakowianin uwierzy, że młodzieniec z dobrej rodziny z Rynku wie coś o Żydach z Szerokiej... Jeśli już coś wie, to tyle, żeby z daleka się trzymać), ta jazda dorożką, nie, no po prostu kicha, ci Cyganie w knajpie, pewnie, że się tańczy na stołach, ale przy trochę innej muzyce. Dzięki ci boże filmowców, że nie pozwoliłeś im pokazać tych fajnych knajp, że nie zgadną, którędy para chodzi, bo przecież przyjezdni by zadeptali.
Dlaczego Kraków powinien pozwać? Bo jak przyjadą, to będą chcieli i jidełe jidełe, i Cyganów, dorożkę. Sami pozwą, bo pogoda na Rynku nie będzie filmowa...
4. Najlepsza scena (jedyna dobra), to jak kwiaciarka z Rynku posyła go za dziewczyną w przeciwnym kierunku i komentuje postać głównego bohatera „obesraniec”.
5. Magda Szejbal (tak się ją pisze? mylę z Władkiem Sheybalem): świetna aktorka, świetna. ona i papież, oooo, tak!

środa, 10 grudnia 2008

Prawo jazdy

Zrobiłam prawo jazdy – zdałam dziś egzamin praktyczny. Po raz pierwszy podeszłam do tego egzaminu i za pierwszym razem go zdałam.

Powie ktoś, że to nie wyczyn, ale dla mnie to bardzo ważne wydarzenie.

Coś zamknęłam. Coś, co otworzyłam wiele lat temu. Coś, przez co tyle było awantur i krzyków. Coś, przez co ciągle nie mogłam iść dalej.

Zrobiłam coś, czego się przez tak wiele lat bałam. Ciągle obawiałam się, że mnie może się nie udać i tak jak inni będę musiała zdawać kilka razy. Udało się. Nie jestem taka jak inni.

wtorek, 9 grudnia 2008

So, soczewki

Od tylu lat kupuję cały czas te same soczewki: -4 i -6. A tym razem ani trochę się nie zastanawiałam i kupiłam pół dioptrii więcej, czyli -4,5 i -6,5. Czy to znak, że podświadomie czuję, że wzrok mi się pogorszył?

Śmieszne... bardzo śmieszne. Zobaczymy, jak będę widzieć :)))

sobota, 6 grudnia 2008

Tęsknota

Znowu.
W autobusie, oparłam głowę o poręcz, odgarnęłam włosy z czoła, a z oczu popłynęły mi łzy. Niewiele, ale wystarczy, żeby zapamiętać i żeby przypomnieć sobie jeszcze bardziej.

Czy to łzy prowokują wspomnienia, czy przypomnienie sprawia, że płaczę?

„Król umiera, czyli ceremonie”

Byłam w teatrze, w Starym Teatrze w Krakowie, na sztuce Ionesco Król umiera, czyli ceremonie.
Nie lubię teatru, bardzo rzadko chodzę do teatru, ale mój młodzieńczy snobizm upodobał sobie tę sztukę, a moja pamięć ją zatrzymała. jak tylko usłyszałam w radio, że właśnie odbywa się premiera, natychmiast pomyślałam: „na to trzeba iść...”. i tak też się stało.
Ssprytnie to wymyśliłam. Pojechałam do Krakowa, uprzednio nakręciwszy moją mamę przez telefon. Gdy dotarłam do rodziców, ona już bardzo chciała, bo: 1. bardzo lubi teatr, nie tak jak ja; 2. akurat - jakiż zbieg okoliczności - miała urodziny i potraktowała to jako doskonały prezent.
Bbiletów miało nie być. Sama poszłam i, hehe, okazało się, że są. Wprawdzie w ostatnim rzędzie, ale są. Ekipa nam się trochę zmieniła i poszliśmy.

Sztuka jest wspaniała (a propos, nie znam się, dlaczego w radio mówili, że to jest już przestarzały dramat, niegrywany i nielubiany przez współczesnych dramaturgów? Co w nim jest takiego zramolałego?). Treść - niezwykła. Nawet powiedziałabym szalenie aktualna, patrząc na to, co się obecnie dzieje w polsce. Ale to jest wszystko nieważne, jeśli pomyślę sobie o grze aktorów.

Anna Polony: może trzymać torebkę w ręce i nieruchomo stać, ale jakże ona trzyma tę torebkę, jak ona stoi! Przede wszystkim, jak ona operuje głosem, timbrem, wysokością, szybkością wypowiadania słów. Niezwykłe.

Jerzy Trela: czy to już pożegnanie? Czy Jerzy Trela żegna się taką rolą z widzami? Czy każda kolejna rola już nie będzie ważna, będzie się liczyć tylko ta, jako ostatnia?

Anna Dymna: Dymna, która gra „samą siebie”, która zmaga się z mitem „Anny Dymnej”. I jej realność wygrywa z tym mitem!

Dorota Segda: Anna Polony w wywiadzie radiowym powiedziała, że Segda jest jak Ofelia, taka sama ona kiedyś była. Nie umiem się z tym zgodzić (tzn. może i ona jest taka sama, jak kiedyś Polony była), ale czy ona w tym spektaklu jak ofelia jest? nieeee. Ona jak kwintesencja kobiety, jest połączeniem Marii i Małgorzaty.

Zbigniew Kosowski i Jacek Romanoski dopełniają sekstet aktorów.

Spektakl o odchodzeniu, o pożegnaniu. Wszędzie czyta się, że to pożegnanie z legendą Starego Teatru, a ja nie jestem pewna: bardziej wydaje mi się, że to jest wejście w coś nowego, ustawienie się w nowej roli. próba zmierzenia się z legendą, bo, przykro mi, ale w Starym Teatrze ostatnio nie bardzo były ciekawe rzeczy. I ten spektakl pokazuje w jaki sposób można stawać do konkurencji.
Obawiam się, że zacząć trzeba od aktorów; dwie pańcie krakowskie na schodach, po spektaklu, narzekały, że ile razy pójdą do teatru, to nic nie słyszą, niczego nie rozumieją, a tu - jakie to wspaniałe - każde słowo do nich docierało. „stara gwardia” - powiedziała jedna. „Ich tego teraz już nie uczą, nie potrzebne do seriali” - skomentowała młodych aktorów druga. pierwsza podjęła wątek: „Segda młoda przecież jest, a było ją słychać; jak ktoś chce, to się sam nauczy”.
Co prawda, to prawda...

Ach, jeszcze jedno, nie rozumiałam tej tańczącej młodzieży. Właśnie dlatego nie lubię teatru, bo zawsze czegoś nie rozumiem!

Stary Teatr w Krakowie, E.Ionesco, „Król Umiera, Czyli Ceremonie”, przekład: Adam Tarn,
scenariusz i reżyseria: Piotr Cieplak, scenografia: Andrzej Witkowski, muzyka: Michał Litwiniec, Paweł Czepułtowski oraz Stanisław Radwan
wystepują : Anna Dymna, Anna Polony, Dorota Segda, Zbigniew Kosowski, Jacek Romanowski, Jerzy Trela.
premiera: 29 listopada 2008 - Duża Scena

śliczne słońce, prawda?

„Rescue Dawn”

Znowu widziałam film z Christianem Bale'em. Znowu mi się bardzo podobał. I Bale, i film.

Film zrobił Werner Herzog i czuję, że choć ambitne kino mnie nudzi, to coś zaczynam dostrzegać w takich filmach. Głupoty piszę: oczywiście, że dostrzegam coś w takich filmach, ale zaczynam (teraz) zauważać, że nie zawsze są one piekielnie nudne.

Wracając do Ch.B. – rola w jego stylu – trzeba się było zmienić fizycznie, schudnąć, zarosnąć szczeciną, wykazać się w ekstremalnych warunkach, trochę ironicznie podchodzić do rzeczywistości i być outsiderem. Wszystko się zgadza, on to lubi, trudno się dziwić, że właśnie jego Herzog wybrał do tej roli. Ch.B. coraz bardziej mi się kojarzy z Robertem de Niro. Jeśli jeszcze zagra w jakimś filmie akcji, to będę bardzo bardzo zadowolona.

Co mi się podobało w filmie? Otóż zatrzymania, takie krótkie wstrzymania pracy kamery, jakby chciał zwrócić uwagę na to, że ujęcie jest wyjątkowo ładne (to w drugiej części filmu, szczególnie po ucieczce, ale i wcześniej), a poza tym cudowny kontrast między słowem a ciszą. tak wiele można powiedzieć, tylko pokazując, bez żadnych dialogów.

Jedno co chwilami się przypomina: takie filmy już widzieliśmy... nawet Ch.B. poniekąd w takim filmie grał (a Imperium słońca, to nie taki?).

Ładny film, aczkolwiek nie porażający. Taki z kolei jest następny film Herzoga i właśnie jestem w połowie jego oglądania. Już zachwyt jest we mnie. Spotkania na końcu świata.

Kraków


Dawno nie byłam w Krakowie. Długo. Zastanawiam się, czy nie za długo, za to cieszyłam się jak dziecko na kredki. Słońce dla mnie zaświeciło. Kręciłam się w kółko na Rynku, tam, gdzie jeszcze niedawno stały zasieki Majchrowskiego. Kręciłam się i patrzyłam na Wieże Mariackie, na Adasia, na bruk i kamienice. Patrzyłam na kręcące się moje buty i latający wokoło płaszcz. Radośnie...
Chciałam sobie zrobić zdjęcie, lecz wyszło bez sensu, bo na zdjęciu jestem ja, a nie ja i Kraków.
Dobrze pojechać czasem do Krakowa

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Tęsknota

Kiedyś, samotne wieczory i nikim nieogrzane poranki były spokojne. A teraz nie są.

Przeszkadza myśl, że tam, po drugiej stronie kabla, tam, na falach Wi-Fi, tam, gdzieś, w innej strefie czasowej, nie ma nikogo, kto o mnie myśli.