poniedziałek, 30 marca 2015

Muzyka dla ducha

Przesilenie wiosenne jest dla mnie najtrudniejszym okresem w cyklu rocznym. Koniec chłodów, lecz organizm, zimą zmęczony, ciężej przechodzi nawet niewielkie spadki temperatury. Brak świeżych owoców, warzyw – przednówek zastaje nas na łasce cebuli. Słońce grzeje zbyt nieśmiało, więc łykam je w miękkich kapsułkach pełnych witaminy D.

We wszystkich religiach czas przesilenia to czas magiczny, świętowany jako Nauryz, Pascha czy Wielkanoc. Pozwala na przejście ducha z zimy do wiosny. Ze śmierci do życia.

Mnie w tym okresie towarzyszy cisza lub muzyka. Ta, która porusza we mnie wszystko, co najsłabsze i wszystko, co osłabione zimą. Zabija, by ożywić coś nowego.

A Tribbiera, Petru Guelfucci

piątek, 27 marca 2015

Ten moment, gdy nurzam się w popkulturze

Na ekranie Christian Grey pije białe wino z kieliszka, by za moment pochylić się nad Anastasią Steele. Tymczasem ja, równocześnie, nabieram łyk ziółek nasennych z kubka z R2D2, nachylając się nad poduszką. Popkultura w popkulturze. Rzeczywistość vs rzeczywistość. Płyn wobec płynu.

piątek, 20 marca 2015

Niecałkowite zaćmienie

Dopiero gdy zerwały się ptaki, dostrzegła, że zrobiło się wyraźnie ciemniej i chłodniej. Powietrze nabrało grafitowego koloru. Wzburzone dotąd fale uspokoiły się. Ogarnął ją niepokój. Co teraz będzie? Jak długo to potrwa? Rzuciła okiem na uśmiechniętą koleżankę, która cały czas z zadartą głową wpatrywała się w zasłonięte Księżycem Słońce, przysłaniając twarz kartką papieru z dziurką pośrodku. Na plaży stały tysiące ludzi w takiej samej pozycji.

Dopiero gdy wysiadłam z tramwaju, zauważyłam zainteresowanie tłumu zjawiskiem na niebie. W ostrzejszym powietrzu niż kilka chwil wcześniej, miasto i tak wyglądało jakby zasnuła je mgła. Smog nie przepuszczał żadnych innych myśli. W tramwaju ważniejszy był korek i powtarzane pytanie, przeciskające się od tyłu do przodu pojazdu „Dlaczego stoimy?”. Na ulicy zaś, zamiast osłaniać oczy, gapie osłaniali smartfony, przez których ekrany patrzyli na słońce.

– Mam kliszę rentgenowską, może skorzysta pani, by obejrzeć zaćmienie? Za moment będzie maksimum. – usłyszałam propozycję, z której się wymigałam. Nie dlatego, że nie chciałam oglądać zaćmienia przez czyjś kręgosłup czy złamany obojczyk. Chciałam być z zaćmieniem sam na sam, bo tak duże wywierało na mnie wrażenie.


Niecałkowite zaćmienie z 1999 roku przeżyłam w Brighton na plaży  i dzisiaj w Krakowie na ulicy. Na zdjęciu – resztka słońca z 1999 r. puszczona zajączkiem na spodnie koleżanki.

niedziela, 8 marca 2015

Femme de ménage/femme de lettre (8.03)

Odstawiam ostatni talerz na suszarkę, zakręcam wodę, wycieram ręce w ścierkę. Rozglądam się. Czy nie zostało coś jeszcze do umycia. Myślę już o czymś innym. W co ubiorę bohatera następnej sceny i czy jego strój będzie związany z sytuacją. Rozważam, czy bohaterka będzie się awanturowała, czy przyjmie rozwój wydarzeń ze spokojem.

Potem kładę się na łóżku – leżę, wymyślając zakończenia kolejnych wątków – i wiem, że już nigdy z łóżka nie wstanę. Gdy wstaję, wiem, że czas usiąść do pracy, do tabelek. W komórkach wpisuję imiona moich bohaterów, zamiast nazwisk z zestawień. Po tabelkach powieszę pranie, pościelę łóżko, posprzątam cały tydzień. Zapłacę rachunki, w wyobraźni wydając pieniądze odłożone na rozliczenie z elektrownią, na wyjazd nad jezioro. Tak skończy się mój twórczy weekend. Odwrotnie do bohaterki, przyjmę rozwój wydarzeń ze spokojem.

Emily Brontë, Jane Austen, Emily Dickinson, Sylwia Plath, J.K. Rowling, E.L. James i inne! Czy i wy tak miotałyście się między garami a bohaterem?

„Delikatnie”, fot. N. Bryl

Wszystkim kobietom, które godzą pracę zawodową z pracą w domu i z własnymi marzeniami; z podziękowaniem tym kobietom, dzięki którym mogę się miotać, a nie być skazaną na pracę w domu i wewnętrzną emigrację w marzenia.