czwartek, 19 maja 2011

Życie

Wszystkie decyzje, które podejmuję, są niedobre.

Wszystkie działania, które czynię, są niewłaściwe.

niedziela, 15 maja 2011

poniedziałek, 9 maja 2011

Się zamknę?

Bo mi się tu tłum robi, co statystyka bloggera podpowiada.

Mądrość ludowa prawi, że jeśli gdzieś się popisujesz, to prędzej czy później znajdzie się publika.

Nawet nie chcę myśleć

To, co przeczuwam, że się stanie, nastąpi pewnie dzisiaj. Nawet nie chcę myśleć, co będzie. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że musi przyjść przesilenie i wydaje mi się, że 9 maja, taka data, jest na nie idealna.

Drżyj Anno, drżyj, twój koniec bliski. Plagi egipskie to mało, nieszczęścia operowych diw to nic, szaleństwo Ofelii to pestka w porównaniu z tym, co ciebie spotka.

Kto zawala w pracy, ten jest toczony przez wewnętrzne robaki.

Kto zawinił?

Mamy gnój w łazience.

To wina Twojego kota.

Ja też tak robię. Zamiast rozwiązywać problem, szukam tego, kto zawinił. Komunistyczno-faszystowska postawa życiowa.

magnolia

magnolia, magnolia

kiedy znowu zapachniesz dla mnie?

niedziela, 8 maja 2011

...

Czuję się prywatnie dobrze. Nawet bardzo dobrze. Zabija jednak to, co zawsze. Nie potrafię zaufać. Boję się czegoś, co pojawia się we mnie, a nie powinno. Zadaję głupie pytania, a po co. Rozmyślam rano, rozmyślam w nocy, a niby po co? I tak to nic nie zmieni. 

relikwie

jestem relikwią

czuję tak. serio. i co? kto mi będzie cześć oddawał? a co będzie z moimi szczątkami po śmierci.

no, jestem. relikwią jestem. przecież to oczywiste.

w oktawę świętego Stanisława, patrząc na Skałkę z góry

św. Stanisław, patron ładu moralnego.

piękny ład moralny, któremu patronuje zdrajca państwa, kolaborujący z wrogami.

przecież nie napiszę, że zdrajca Polski, kolaborujący z Niemcami, ale jakże to byłaby piękna pożywka dla wszystkich krzykaczy, z lewej i z prawej strony!

święty Stanisławie, patronie ładu moralnego, módl się za wszystkich zdrajców, za tych, co za Niemca i za tych, co zdradzili. módl się zatem za mnie, bo pasuję i do jednej i do drugiej kategorii.

Świętość, błogosławioność

Jest w tym jakiś absurd, że po wyniesieniu na ołtarze będzie tylko błogosławionym, a przedtem był Ojcem Świętym.

Żartuję.

sobota, 7 maja 2011

relikwie

Ząb, wybity przypadkiem, przechowany do dzisiaj, będzie relikwią. Szkoda, że nikt nie myślał o tym, żeby mleczne zęby przechowywać. To dopiero byłaby sensacja.

Przechowuje się także krew. Może dałoby się sklonować. Jak dinozaury. Jak owieczkę Dolly. Sugerowałabym również Real TV, gdzie można byłoby śledzić w czasie rzeczywistym rozwój.

Nie wiem tylko, kto wystąpiłby w roli Matki. Miesięczne wynagrodzenie brutto i pakiet socjalny, plus zabezpieczenie na przyszłość, w tym zapewnienie ogłoszenia co najmniej błogosławioną po śmierci.

Przesadzam, wiem. Groteska mnie kusi.

Gimnastyka, hura

Czy zanotowałam już, że także dziś (wczoraj), w piątek (dziś już sobota) była gimnastyka? Nie tak intensywna, jak za pierwszym razem, ale otóż wszystkie mięśnie mnie bolą. Nawet te, których nie mam (te, wygląda na to, najbardziej).

Gdybym miała urządzenie do ćwiczenia w domu, to teraz, w środku nocy bym poćwiczyła. Wyobrażam sobie, czy tak by się faktycznie zdarzyło? Ciekawe.

piątek, 6 maja 2011

Dziś będzie lepszy dzień

Po nocnych koszmarach – krzykach, spoconym karku i mokrej pościeli – otworzyłam oczy, przerażona, że coś się pali. Moje zmysły się skrzyżowały. Nie węch, lecz słuch atakował budzik. Długo się nie zdarzyło, bym dospała do dzwonka nastawionego zawsze na 6 rano.

Spuchnięcie ustąpiło. Dziś nos znowu przypomina zwykłego ziemniaka, a nie genetycznie modyfikowaną pyrę. Gdy znowu mnie zaatakuje puchlizna depresyjna, nie będę patrzeć w lustro. Atakuje mnie z niego obraz, którego nie lubię. Prawdziwy Dorian Gray, nie malowany, lecz zwierciadlany.

Taka baśń marzy mi się, w której główna bohaterka topi swoje zbrodnie w jeziorze i tylko, gdy przychodzi, by wrzucić do wody kolejną dawkę zła, ukazuje się jej prawdziwe, coraz gorsze oblicze. Kobieca wersja Doriana Graya, zmiksowana z lekką dawką Świtezianki, a może i Balladyny. Królowa Elfów.

Tak. Dziś będzie lepszy dzień.

czwartek, 5 maja 2011

Telefony, telefony

Jakże dawno nie widziałam gniazdka telefonicznego...


Pamiętam, jakim przeżyciem było instalowanie telefonu w domu. Początek lat osiemdziesiątych.

Teraz mam tylko telefon komórkowy. Pozbawiłam go jego podstawowej funkcji: telefonu. Ma budzik i robi zdjęcia. Na teraz wystarczy.

Czy dzwonienie do kogoś to jeszcze w ogóle jest normalne? Czy nie wystarczają e-maile? Wiadomości prywatne na kanałach czatowych? Skype i inne komunikatory?

Może trzeba się odciąć. Wyłączyć telefon. Siebie odłączyć.

Spuchnięcie



Jestem spuchnięta na twarzy, szczególnie spuchnięty mam nos, i mam wzdęty brzuch.

Jestem wielkim balonem. Dlaczego nie zielonym?

Jestem i to przede wszystkim się liczy.

Od rana nękają mnie poczęte dzieci...

..., o których mówi ksiądz w Drugim Programie Radia Polskiego. Ksiądz mówi (Roman Bogacz), że to nasza niepodległość, te poczęte, ale niemające szansy się narodzić dzieci. Tak, tak, tak, bardzo duży skrót myślowy wykonałam. Jak jednakże można tak straszyć ludzi o poranku?!

Dręczą mnie, otóż, te dzieci poczęte, a nienarodzone, bo istnieje potencja, że i takie dziecko mam w pobliżu.

Panie Boże, jeśli jesteś, weź sobie to dziecko nienarodzone z powrotem, proszę. Nie wierzę ani w nie, ani w ciebie.

środa, 4 maja 2011

Soczewki i śmierć

Nie wiem, jak długo można używać soczewki miesięczne. Te, które mam teraz, noszę już od Chin. Czyli ponad pół roku. Umrą mi od nich oczy. Umrą, oczu nie będzie.

Umrą oczy i będą wyglądały tak przerażająco jak jedno z nich na zdjęciu. To tylko wizualizacja, a co będzie, gdy to się naprawdę stanie. Co będzie, gdy umrą moje oczy?

Będę niewidoma. Tak, jak teraz jestem niewidząca, jak potrafię nie dostrzegać wielu spraw, tak samo będę nie widzieć ich, gdy umrą moje oczy.

Gimnastyka

Dziś w końcu zrobiłam gimnastykę. Pierwszy raz od czasów niewiarygodnie dawnych. Boli mnie wszystko, czym nie ruszałam przez lata.

Jeszcze kilka miesięcy i przestanę być wielką, grubą krową. Bez urazy dla krów – przecież są wielkie i grube.

Będę zgrabna i wiotka, jak na tych zdjęciach, których wolałabym nie oglądać.

wtorek, 3 maja 2011

Jak zwykle mi się nie udało

Jak zwykle mi się nie udało. A teraz jestem na najlepszej drodze do pogrążenia się zupełnego. Już nie ma nadziei.