piątek, 31 maja 2013

„Kwartet życia”

Jakże osobisty dla mnie film i jak przepiękny. Dotykający tak wielu spraw, które mnie dotykają – choroba muzyka, który chciałby grać dalej, lecz przez ciało szwankujące nie może, dziecko muzyka (tu nawet gorzej, muzyków), czujące się odrzucone i porzucone, dynamika małej grupy, w której wszyscy są tak ściśle powiązani, że nie mogą ze sobą żyć, ale i bez siebie nie są w stanie żyć. Miłość, która psuje i spaja wszystko. Ambicje, rywalizacja, gra i manipulacja. Muzyka jest jednak nadrzędna, o czym przypomina odchodzący wiolonczelista, muzyka dla was nic nie znaczy – krzyczy.
Jak grać, by zagrać na czyjejś duszy – oto prawdziwe pytanie tego filmu – i kiedy przestać?



Piękny, krótki tekst na temat tych kwartetów, bo przecież nie tylko o cis-moll op. 131 tu chodzi. 

czwartek, 30 maja 2013

„Kuchnia najwyższego szczebla”

Piękny film o jedzeniu, o kulturze jedzenia i o tym, że trudności w życiu przezwycięża się, chwytając byka za rogi. Zarzuca się filmowi, że brak w nim przemiany głównej bohaterki i jej walki, a po co tu przemiana? To jest po prostu opowieść o gotowaniu dla innych ludzi. Przepiękna opowieść.

niedziela, 26 maja 2013

Lament Dydony

Na wieczór, do przemyśleń.



Uwielbiam tę operę. Kocham barok w historycznie poinformowanych wykonaniach. Myślałam, że taka interpretacja do mnie nie przemówi. A jednak zastygłam.

Kawy...

– Kawy – szepnęła – i zasnęła. A zupa czekała w postaci nieprzetworzonych warzyw. 

czwartek, 23 maja 2013

Henri Dutilleux (1916–2013)

Drżenie rąk, gdy miałam przystąpić niemal równo osiemnaście lat temu do wykonania jego Sonatiny na flet i fortepian, zapamiętam do końca życia. Jeszcze silniej odcisnęło się w mojej pamięci opanowanie, skupienie, które osiągnęłam w czasie dwudziestu pięciu ósemek, mniej więcej trzech i pół taktach wstępu fortepianu przed wejściem fletu. Wejściem od d, niskiego dźwięku na flecie. Ten dźwięk ćwiczyłam uporczywie przed lustrem, pół godziny z jednym dźwiękiem. Muzycy potrafią być cierpliwi, muzycy umieją osiągać cel.



Osiągnęłam cel, choć ulegał modyfikacjom wielokrotnie. Gdy skończyłam grać, sala zamarła. Sama Sonatina jest oszałamiająca, efektowna, wywiera wielkie wrażenie nie tylko feerią pasaży i tryli, ale liryką początku środkowego fragmentu, sentymentem, a wręcz nostalgią środkowych fragmentów. Wyraźnie czułam, grając tę część Sonatiny, że nawet w chwilach smutnych nie jest tak, że nie dzieje się nic. Dutilleux uświadomił mi to wtedy najsilniej: z nicości, ze smutku i zadumania wyłania się wpierw chaos, a z niego tworzy się uporządkowany świat, nowy świat, w którym trzeba biec, by za sobą samą nadążyć.

Jak w moim życiu. 

niedziela, 12 maja 2013

Drożdżówka z serem (metafora życia)

Z drożdżówek z serem najbardziej lubię ser i wyjadam go na początku. Drożdżówka bez sera już mnie nie interesuje.


Gdyby tak samo można było robić z życiem: wyjadać z niego sedno i nie interesować się resztą. 

czwartek, 9 maja 2013

Zanim wyjedziesz – posprzątaj

Nauczyła mnie tego pewna przyjaciółka. Przed wyjazdem należy umyć wszystkie gary, poskładać ciuchy i wynieść śmieci.

Jedna z najcenniejszych rad w życiu. 

środa, 8 maja 2013

Sztuka notowania życia

Zapisuję wszystko, co mi przyjdzie do głowy, a czego inspiracją był otaczający mnie świat. Dokładnie z tego samego powodu, co Paul Theroux:

I write down everything and never assume that I will remember something because it seemed vivid at the time.

Dlatego też nie potrafię się rozstać z aktualnym notesem, który podąża za mną wszędzie. Nie umiem też wyrzucić wszystkich starych notesów. Stoją w kilku kartonach po butach na wysoko zawieszonych półkach. Kiedyś je przejrzę. 

poniedziałek, 6 maja 2013

Yeats, jak zawsze

Przywódcy tłumu

Aby wytrwać przy swoim, oskarżać muszą
Odmiennych, że działają z pobudek niskich;
Brukać godność uznaną; węszyć razem z tłuszczą
Za nowiną i swe rozchełstane wymysły
Puszczać w kurs na oddechu wstrzymanym, tak jakby
U stóp helikonu płynął ściek przepełniony,
A potwarz była pieśnią. Tego, że prawdy
Pąk rozkwitnie tam tylko, gdzie przy lampie uczony
Zasiada, wiedzieć nie mogą, wyzuci z samotności.
Tłum nie dba więc o jutro. Jest jak czereda dzieci.
Ma hałaśliwą muzykę, jędrniejsze miłości,
Nadzieję co dzień nową. Lampa zaś z grobu świeci.

Przeł. M. Kłobukowski

Źródło: W.B. Yeats, Wiersze wybrane, Wrocław–Warszawa–Kraków 1997, s. 91.

niedziela, 5 maja 2013

Gdzieś między 30.04 a 2.05

Zapadła decyzja. Nie, nie zapadła. Wypłynęła. Sama z siebie. Nie decyzja, ale wniosek. Logiczny i emocjonalny zarazem.

Nie będę szła w tę stronę, w którą usiłuję się racjonalnie pchać. Pójdę tam, gdzie mnie pcha serce.

Piszę. 

piątek, 3 maja 2013

Mniej

Poruszam się w zero-jedynkowej rzeczywistości.
albo-albo
Albo zero, albo jedynka. Słowo lub brak słowa. Uczucie lub brak uczucia. Praca lub brak pracy. Komentarz lub brak komentarza. Sen lub brak snu. 

środa, 1 maja 2013

„Im wunderschönen Monat Mai”

Nadszedł maj, przepiękny miesiąc maj. Jak zawsze sięgam do Heinego/Schumanna i całą moją miłość wypowiadam w przepięknym miesiącu maju.



Im wunderschönen Monat Mai,
Als alle Knospen sprangen,
Da ist in meinem Herzen
Die Liebe aufgegangen.
Im wunderschönen Monat Mai,
Als alle Vögel sangen,
Da hab' ich ihr gestanden
Mein Sehnen und Verlangen.
Pieśń o utracie i tęsknocie.





Czasem

Nie myślę w czasie przyszłym. Wszystko rozgrywa się w czasie teraźniejszym. Dopóki to się nie skończy.

Jak zawsze przesadzam.