Skończyłam pisać doktorat, wydrukowałam, pokazałam panu promotorowi i... nic się nie stało. To samo, co zawsze, tzn. dzwony nie zabiły, piorun nie poleciał, nawet krzesło się pode mną nie załamało i ani jednak kartka nie spadła na ziemię. Takie nic. Tyle stresu, tyle nerwów i takie nic.
Nie mam już o czym myśleć. Nie mam nowego pomysłu. Nie mam żadnych perspektyw.
Obrona? W maju, może czerwcu, zależy od recenzentów. Praca? Nie wiadomo, dziekan się znarowił. Wszystko źle. Całe moje życie jest złe.
Nie mam już o czym myśleć. Nie mam nowego pomysłu. Nie mam żadnych perspektyw.
Obrona? W maju, może czerwcu, zależy od recenzentów. Praca? Nie wiadomo, dziekan się znarowił. Wszystko źle. Całe moje życie jest złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz