sobota, 6 grudnia 2008

„Król umiera, czyli ceremonie”

Byłam w teatrze, w Starym Teatrze w Krakowie, na sztuce Ionesco Król umiera, czyli ceremonie.
Nie lubię teatru, bardzo rzadko chodzę do teatru, ale mój młodzieńczy snobizm upodobał sobie tę sztukę, a moja pamięć ją zatrzymała. jak tylko usłyszałam w radio, że właśnie odbywa się premiera, natychmiast pomyślałam: „na to trzeba iść...”. i tak też się stało.
Ssprytnie to wymyśliłam. Pojechałam do Krakowa, uprzednio nakręciwszy moją mamę przez telefon. Gdy dotarłam do rodziców, ona już bardzo chciała, bo: 1. bardzo lubi teatr, nie tak jak ja; 2. akurat - jakiż zbieg okoliczności - miała urodziny i potraktowała to jako doskonały prezent.
Bbiletów miało nie być. Sama poszłam i, hehe, okazało się, że są. Wprawdzie w ostatnim rzędzie, ale są. Ekipa nam się trochę zmieniła i poszliśmy.

Sztuka jest wspaniała (a propos, nie znam się, dlaczego w radio mówili, że to jest już przestarzały dramat, niegrywany i nielubiany przez współczesnych dramaturgów? Co w nim jest takiego zramolałego?). Treść - niezwykła. Nawet powiedziałabym szalenie aktualna, patrząc na to, co się obecnie dzieje w polsce. Ale to jest wszystko nieważne, jeśli pomyślę sobie o grze aktorów.

Anna Polony: może trzymać torebkę w ręce i nieruchomo stać, ale jakże ona trzyma tę torebkę, jak ona stoi! Przede wszystkim, jak ona operuje głosem, timbrem, wysokością, szybkością wypowiadania słów. Niezwykłe.

Jerzy Trela: czy to już pożegnanie? Czy Jerzy Trela żegna się taką rolą z widzami? Czy każda kolejna rola już nie będzie ważna, będzie się liczyć tylko ta, jako ostatnia?

Anna Dymna: Dymna, która gra „samą siebie”, która zmaga się z mitem „Anny Dymnej”. I jej realność wygrywa z tym mitem!

Dorota Segda: Anna Polony w wywiadzie radiowym powiedziała, że Segda jest jak Ofelia, taka sama ona kiedyś była. Nie umiem się z tym zgodzić (tzn. może i ona jest taka sama, jak kiedyś Polony była), ale czy ona w tym spektaklu jak ofelia jest? nieeee. Ona jak kwintesencja kobiety, jest połączeniem Marii i Małgorzaty.

Zbigniew Kosowski i Jacek Romanoski dopełniają sekstet aktorów.

Spektakl o odchodzeniu, o pożegnaniu. Wszędzie czyta się, że to pożegnanie z legendą Starego Teatru, a ja nie jestem pewna: bardziej wydaje mi się, że to jest wejście w coś nowego, ustawienie się w nowej roli. próba zmierzenia się z legendą, bo, przykro mi, ale w Starym Teatrze ostatnio nie bardzo były ciekawe rzeczy. I ten spektakl pokazuje w jaki sposób można stawać do konkurencji.
Obawiam się, że zacząć trzeba od aktorów; dwie pańcie krakowskie na schodach, po spektaklu, narzekały, że ile razy pójdą do teatru, to nic nie słyszą, niczego nie rozumieją, a tu - jakie to wspaniałe - każde słowo do nich docierało. „stara gwardia” - powiedziała jedna. „Ich tego teraz już nie uczą, nie potrzebne do seriali” - skomentowała młodych aktorów druga. pierwsza podjęła wątek: „Segda młoda przecież jest, a było ją słychać; jak ktoś chce, to się sam nauczy”.
Co prawda, to prawda...

Ach, jeszcze jedno, nie rozumiałam tej tańczącej młodzieży. Właśnie dlatego nie lubię teatru, bo zawsze czegoś nie rozumiem!

Stary Teatr w Krakowie, E.Ionesco, „Król Umiera, Czyli Ceremonie”, przekład: Adam Tarn,
scenariusz i reżyseria: Piotr Cieplak, scenografia: Andrzej Witkowski, muzyka: Michał Litwiniec, Paweł Czepułtowski oraz Stanisław Radwan
wystepują : Anna Dymna, Anna Polony, Dorota Segda, Zbigniew Kosowski, Jacek Romanowski, Jerzy Trela.
premiera: 29 listopada 2008 - Duża Scena

Brak komentarzy: