czwartek, 11 grudnia 2008

„Nie kłam kochanie”

„Nie kłam kochanie”, wielka polska komedia, dawno się tak nie uśmiałam z opisu, bo na filmie trudno się śmiać.

Refleksje?
1. Wiem, kto to jest Magda Żmuda-Trzebiatowska. Wygląda jak Fleur (kto pamięta Fleur?).
2. „Papież” jest bardzo dobrym aktorem, szkoda, że takie gówna grywa.
3. Kraków powinien zaskarżyć twórców filmu do sądu. Czegoś takiego nigdy się nie zobaczy w krakowie (pomijam kicz na Szerokiej; już lepiej było zamiast tych jidełe jidełe opowiedzieć dziewczynie coś o ruinach sprzed jeszcze paru lat..., a który krakowianin uwierzy, że młodzieniec z dobrej rodziny z Rynku wie coś o Żydach z Szerokiej... Jeśli już coś wie, to tyle, żeby z daleka się trzymać), ta jazda dorożką, nie, no po prostu kicha, ci Cyganie w knajpie, pewnie, że się tańczy na stołach, ale przy trochę innej muzyce. Dzięki ci boże filmowców, że nie pozwoliłeś im pokazać tych fajnych knajp, że nie zgadną, którędy para chodzi, bo przecież przyjezdni by zadeptali.
Dlaczego Kraków powinien pozwać? Bo jak przyjadą, to będą chcieli i jidełe jidełe, i Cyganów, dorożkę. Sami pozwą, bo pogoda na Rynku nie będzie filmowa...
4. Najlepsza scena (jedyna dobra), to jak kwiaciarka z Rynku posyła go za dziewczyną w przeciwnym kierunku i komentuje postać głównego bohatera „obesraniec”.
5. Magda Szejbal (tak się ją pisze? mylę z Władkiem Sheybalem): świetna aktorka, świetna. ona i papież, oooo, tak!

Brak komentarzy: