niedziela, 31 marca 2013

Sny świąteczne

Szłam z mamą przez Wisłę, która wylała, zalała pół miasta, ale które to miasto było, nie wiem. Przez Wisłę przechodziło się po drewnianych ławkach, uginających się pod wpływem ciężaru człowieka, chowających lekko pod wodę. Ławki się skończyły, trzeba było w wodzie brodzić, a woda, dziwne, przejrzyście-czysta stała, jak nie Wisła, jak nie rzeka.

Mama podkasała czarną falbaniastą spódnicę i weszła w wodę, ja, chybocząc się na ostatniej ławce, podwinęłam spodnie nad kolana i poszłam za nią. Wtedy poszła fala, niewielka, dwydziesto-, może trzydziestocentymetrowa.

Fala porwała mamie torebkę, zrzuciła zegarek z nadgarstka, mama pobiegła, jeśli bieganie po uda w wodzie z podkasaną spódnicą można bieganiem nazwać, na brzeg, tam stanęła i krzyknęła: „Ratuj mój zegarek!”.
 
Pobiegłam więc i ja. Nie bacząc na wodę, zeszłam z ostatniej ławki w wodę, która zaskoczyła mnie czystością i przejrzystością. Spojrzałam w dół, obok moich bosych stóp z czerwonymi paznokciami wyraźnie widziałam powoli opadający na piasek srebrny zegarek mamy, nieopodal odczepiony od niego fragment bransoletki leżał już na dnie. Torebka unosiła się na powierzchni. Chwyciłam te rzeczy po kolei.

Popatrzyłam znowu w dół. Dno zostało uformowane przez naniesione z wcześniejszymi falami rzeczy i piasek je pokrywający. Wyzierały spod niego oczy lalki w kraciastym czepku, obok niej zaś woreczek z czyimiś błyskotkami na wpół zakopał się, na wpół zapraszał: „Sięgnij po mnie”.

Rozejrzałam się po okolicy. Pod mostem, w górze rzeki, wielu ludzi brodziło w wodzie, wyciągając z niej skarby. Czekała na mnie mama. Pożegnałam puste oczy lalki, zaczęłam brnąć do brzegu.

– Woda była czysta? – kilka razy spytała mama, a ja potwierdzałam, tak, mamo, tak, czysta, przejrzysta, czyściutka, wszystko było widać – Babcia Hela zawsze pytała, czy woda była we śnie i czy była czysta, a jeśli czysta, to się uspokajała, wszystko będzie dobrze.

poniedziałek, 25 marca 2013

Manas (wspomnienie z Kirgizji)

Kirgizów jest około 3,5 mln. Epos Manas liczy około 500 tys. wersów. W takim razie na przeciętnego Kirgiza przypada około 7 wersów eposu. Większość zna ich więcej, ale tylko nieliczni zyskują miano Manasczy – tego, który został „dotknięty przez Manasa”, przez niego „powołany” do recytowania całego eposu.



Manasczy cieszą się w Kirgizji sławą większą niż zachodnie gwiazdy pop. Bez Manasczy nie odbędzie się żadna mniejsza czy większa impreza; lokalny Manasczy przyjdzie nawet na imieniny cioci Aidy i wyśpiewa odpowiednio wybrany fragment poematu. Specjalne spotkania z najwyżej cenionymi Manasczy organizują muzea kirgizkie, co nie znaczy, że to sztuka już martwa, chroniona przed zaniknięciem. Przeciwnie, w ciągu ostatnich dwudziestu lat w Kirgizji pojawiło się wielu nowych Manasczy. Wcześniejszy upadek można wiązać z tym, że władze radzieckie nieprzychylnie patrzyły na ten poemat. Manas w czasach istnienia ZSRR był zakazany w Kirgizji i funkcjonował jedynie w sferze prywatnej.

Źródło: neijls, Creative Commons.

Epos traktuje o walce Kirgizów o wolność. Manas, tytułowy bohater, zgodnie z przekazem w IX wieku zjednoczył wieku kirgizkie klany przeciwko Ujgurom (w przybliżeniu – Chińczykom). Dzisiaj także Kirgizi muszą stawić czoła temu wyzwaniu, nie tylko potwierdzając każdym wersem Manasa swoją tożsamość, ale i konsolidując nadszarpnięte przez komunizm więzy rodzinne czy klanowe oraz broniąc się przez agresywną nową kulturą.

Po co w ogóle to wszystko piszę? Tylko dlatego, że czasem denerwuję się, że wszyscy muszą jechać do Wietnamu, Kambodży lub zachwycają się Mahabharatą, tymczasem takie cuda w Kirgizji są do odkrycia...

Większe i mniejsze nuty

W nawale nut Preludium nr 2 c-moll z I Księgi Das Wohltemperierte Klavier (BWV 847) najbardziej lubię szukać tych nut „większych”, tych, które prowadzą melodię, wyskakując od pierwszego do dwudziestego czwartego taktu z góry lub z dołu na „raz” i na „trzy”.



Gdy od dwudziestego piątego taktu nad „większymi” nutami zaczynają przeważać nuty „mniejsze”, wydaje mi się, że lud wziął Bastylię.

Gra Światosław Richter. 

niedziela, 24 marca 2013

Muzyczne odkrycie

Przypadkiem usłyszane w radio. Zaciekawienie. Pełne świeżości.



Benjamin Britten, Young Apollo, wykonany po raz pierwszy w 1939 roku. Następnie kompozytor zabronił grania tego utworu. Dopiero po jego śmierci ponownie sięgnięto po tę miniaturę na fortepian i smyczki.

Krakowskie prochy


„Wszystkie drogi prowadzą do Krakowa”, „Kurier Literacko-Naukowy”, 1937, nr 22 (24 V).
via Małopolska Biblioteka Cyfrowa.

Muzyka z dyskoteki na stepie

Byłam na ich koncercie na wolnym powietrzu. Szaleństwo.


Ulytau to wielka gwiazda w Kazachstanie, a ich muzyka jest idealną kwintesencją tego, co czym jest ten kraj. 

sobota, 23 marca 2013

Status


Ten nieszczęsny status w SoMe ludzi, których ledwo znamy, raz spotkaliśmy na konferencji, wernisażu, w hotelowym lobby wymieniliśmy się wizytówkami.

Ktoś nam kogoś przedstawił: „To jest Maria, jest key account managerem w agencji XY i lubi wyścigi konne”, na co odparło się: „Niesamowite, regularnie jeżdżę na Wielką Pardubicką” i do trzeciej nad ranem przebiegała intensywna wymiana plotek, informacji i doświadczeń, po czym każde z nas, po powrocie do swoich komputerów, na fali poruszenia dodało tę drugą osobę do frendów na fejsiku.

Po sześciu miesiącach z trudem przypominamy sobie, w której agencji pracuje Maria, po roku nie wiemy, na które wyścigi lubiła jeździć. A Maria nagle publikuje wpis, który dostrzegamy po północy, gdy sprawdzamy, co tam w SoMe tuż przed pójściem do łóżka. Maria pisze: „Tata zmarł”. Nie wiemy, kim był tata Marii, właściwie nie wiemy nawet, że Maria miała ojca. Ludzie znani z SoMe nie mają umocowania w rzeczywistości, nie mają żon, partnerów, rodziców – czasem wiemy, że mają dzieci i koty, bo ich zdjęcia publikują na Instagramie. Ojciec Marii nie żyje, cholera – myślimy. Co teraz?

Ludzkie współczucie pcha do reakcji. Like, plus, retweet. Jak jednak lajkować śmierć ojca Marii? Czy to lajk dla nas samych, dumnych z tego, że dowiedzieliśmy się o Marii czegoś więcej? Co można powiedzieć komuś, kogo się nie zna? „Przykro mi” brzmi niewiarygodnie.

A może my już wyzbyliśmy się owego ludzkiego współczucia? Guzik interesuje nas śmierć ojca Marii, ojca, który w statusach SoMe nie istniał. Niewiele uwagi poświęcisz śmierci ojca koleżanki z pracy, z którą spędzasz osiem godzin dziennie. Później, gdy umrze nasz ojciec – mój, twój – koleżankę to obejdzie szerokim łukiem, a i ciebie dotknie w niewielkim stopniu.

Co zrobić z tymi statusami w mediach społecznych? Wymiutować. Niech statusy ludzi publikujących prawdziwe i przez to smutne wiadomości nie pojawiają się w naszym pozytywnym, optymistycznym streamie.

Depesze

Dochodzę do wniosku, że wydali ten album z materiału przygotowanego, gdy byłam na końcu podstawówki i na początku liceum. Odkopali stare, odrzucone wtedy kawałki. Po co...?

piątek, 22 marca 2013

Marcowe nauczki


Nauczyłam się dzisiaj kilku rzeczy.

Po pierwsze, że nie powinno się wkładać półbutów na cienkiej podeszwie, gdy na kalendarzu marzec, a na ulicach śnieg.

Po drugie, że zespołowi, z którym się pracuje trzeba pozwalać samodzielnie dojść do pewnych wniosków.

Po trzecie, że są kolory, które potrafią się pięknie uzupełniać, bez dodatków.

Po czwarte, że nie można się bać decyzji, które podjął ktoś inny i nie należy się za nie wstydzić.

Marcowe nauczki. 

Szczęście/nieszczęście


Czy naprawdę takie dziewczyny są bardziej szczęśliwe od tych, które noszą większe rozmiary?

Czy to nieszczęście, jeśli tak się nie wygląda?



czwartek, 21 marca 2013

Wio...!


Jak kiedyś przestałam wierzyć w św. Mikołaja, tak teraz przestaję wierzyć w wiosnę. 

wtorek, 19 marca 2013

Philip Roth ma 80 lat!

Newark świętuje 80. urodziny Philipa Rotha. W programie m.in. zwiedzanie Newark po uwiecznionych w powieściach miejscach i konferencja zorganizowana przez The Philip Roth Society.

Warto czytać Rotha...

niedziela, 17 marca 2013

Piruety

Nocą
Piruety kręcę boso
Lub w skarpetkach
Jeśli zima ciężka

Na leżąco
Bo wygodniej jest, choć śpiąco
Piruety
Kręcić sobą jak monety

Zasnę
Choć skarpetki są za ciasne
W piruetach
Snów mych meta

sobota, 16 marca 2013

Ćwiczenie z Paryża


Wejść do kawiarni. Usiąść. Zamówić kawę. Wypić, czytając książkę lub pisząc na komputerze.


Zapłacić i wyjść.
Czas trwania: godzina.
Miejsce akcji: Paryż.
Główna bohaterka: ja.

Termin realizacji: nigdy.


Zanim polecę, pojadę



Czuję się jak przewodnik stada, na samym przodzie. 
Nowa rola życiowa. W autobusie i w pracy.

piątek, 15 marca 2013

czwartek, 14 marca 2013

Wystarczy :)

Usłyszeć znienacka: „Ładnie ci w tych włosach”.

Wystarczy ściąć włosy, byśmy i ja, i on, stali się innymi ludźmi.

niedziela, 10 marca 2013

Niekoszerny Jezus


– Jaki ma termin ważności Jezus? Chyba 29 marca, nie?












– W tym roku 1 kwietnia i to nie jest żart. 

sobota, 9 marca 2013

Kobieco


Torebunia i pularusek. Na Dzień Kobiet od Teściowej. 


Czuję się tak, tak, tak kobieco!

piątek, 8 marca 2013

Temat z dziennika, opis z serca

Lubiłam tę książkę czytać, nie mogłam się oderwać. Dla mnie to książka o utracie: każdy z bohaterów traci kogoś lub coś. 

Wada? Rozbieżność między szczegółowymi informacjami o Warszawie, płynącymi z ust kochającego miasto przewodnika, a prostymi w swoich potrzebach i celach głównymi bohaterkami. 

Zawodowe cienie


Czasem wychodzą w systemie, cienie zawodowe, cienie służbowe, cienie systemowe. 

Przed świtem

Wchodzenie nad ranem do ciepłego łóżka. Szczęście.

Łzą spłynę, gdy deszcz zastuka

Piękną muzykę znalazła Ania na G+.



Słucham, stukam, płaczę. Dwadzieścia minut po północy obudziła mnie rocznica. 

wtorek, 5 marca 2013

Liczenie baranów

Bezsenność to stan, w którym odpowiedzialność nie pozwala przestać liczenia baranów. Ile ich się kłębi za rogiem - tego nie wiem. Sen jest na tej samej przecznicy, lecz najpierw trzeba ominąć te barany. A każdy niepoliczony baran jak wyrzut sumienia.

niedziela, 3 marca 2013

Konina w wołowinie, Wałęsa o homoseksualistach, czyli żyjemy w Polsce

Liczę na to, że wykrycie polskiego mięsa końskiego przez Irlandczyków w wołowinie coś zmieni. Może zdamy sobie sprawę z tego, że producenci żywności dosłownie robią nas w konia, sprzedając cokolwiek. Potrzeba świadomych konsumentów, którzy potrafią odróżnić towar jakościowo zgodny z nazwą i opisem od śmieci.
Choć, niestety, niedawna afera parówkowa najwyraźniej nic nie zmieniła.
Boli to, że zmieni się opinia zagranicą o polskiej żywności, o polskim mięsie, dotychczas dobra.

Pan Wałęsa natomiast, podobnie jak ksiądz-profesor Longchams de Bérier, powinien zastanowić się zanim coś palnie. Nie ma znaczenia, czy wypowiada się o większości, mniejszości czy o jednej osobie. Ważne, że mówi o człowieku, o ludziach bez szacunku. Były prezydent RP nie potrafi sformułować wypowiedzi tak, by nie obrażać rodaków. Ktoś, kto nosi obrazek Matki Boskiej w klapie marynarki, nie wie, czym jest przykazanie miłości głoszone przez jej syna. Ktoś, kto „Bogiem i Ojczyzną” wyciera sobie usta, nie rozumie, że jego Bóg jest Bogiem miłości bliźniego, a jego ojczyznę zamieszkują różni ludzie.
Oni muszą wiedzieć, że są mniejszością i muszą się do mniejszych rzeczy przystosować. A nie wchodzić na największe szczyty, na największe godziny, największe prowokacje, żeby psuć tych innych albo wybierać z tej większości – wyjaśnił prezydent. – Nie zgadzam się z tym i nigdy się nie zgodzę – zapowiedział. 
Jego zdaniem w polskim Sejmie homoseksualiści powinni siedzieć w ostatniej ławie sali plenarnej, a nie gdzieś na przodzie. – A nawet jeszcze za murem – twierdzi Wałęsa. 
Pamiętam to chamskie: „ja temu panu ręki nie podam, co najwyżej nogę”, z którego śmialiśmy się wszyscy. Śmialiśmy się, nie wiedząc, co jeszcze pan Wałęsa może powiedzieć w przyszłości.

Taki polski wstyd.

sobota, 2 marca 2013

Polio (Philip Roth, „Nemesis”)

That box from which you cannot force your way-out. That box in which a twelve-year-old was twelve years old forever. (s. 63)
In the driver's seat was a chunky little man in a dark suit whose nose was broken like his grandfather's and maybe for the same reason: anti-Semitism. (s. 68)
There the hot pack treatment continued, along with painful stretching of the contracted muscles of his arms and legs and of his back - which the paralysis had twisted – in order to „reeducate” them. (s. 239)
Wspaniała konstrukcja książki. Zwroty akcji zaskakujące, napięcie rosnące do kulminacji, a potem utrzymujące się na wysokim poziomie. Indywidualna historia winy i wiary wpleciona w dramat społeczności, doświadczanej przez tysiąclecia.

Polio, zatem, jako uzupełnienie antysemityzmu? Kolejna plaga egipska, tym razem zwrócona przeciwko Żydom z Newark?

Myślę o książce i, zarazem, czuję ból rozciąganych mięśni, strach przed punkcją, izolację, bezsilność. Paraliż to takie nieustępujące zdrętwienie, tylko nie czuje się ścierpniętych części ciała. Wpatruję się w kolano, czy drgnie, stuknięte młoteczkiem trzymanym przez cierpliwą dłoń lekarza.
Drgnęło. Lewe. Prawe jakiś czas później. Do dziś odczuwam jego słabość.

Do dziś też powraca ten sen, w którym nie mogę się poruszyć, świat cały pokruszony na kawałki, elementy, odłamki, spada na mnie. Nagle znika, jestem w pustce. Nie wiem, na czym stoję, nie wiem nawet, czy stoję. Lecz nie jestem w stanie ruszyć choć palcem. Jestem sparaliżowana. We snach do dzisiaj mam polio.

Dlatego tak bałam się tę książkę przeczytać i dlatego, skończywszy ją w środku nocy, boję się zasnąć.


Philip Roth, Nemesis, Vintage Books: London 2011.

piątek, 1 marca 2013

Nothing (najpiękniejszy wiersz)

Nie przepadam za poezją. Wyjątkiem są Baudelaire, Yeats i Frost. Za nimi przepadam.
Coś przypomniało mi jego przepiękny Nothing Gold Can Stay, a dzisiejszy powrót do domu był jak Stopping By Woods on a Snowy Evening.
And miles to go before I sleep,
Te mile, te kilometry – jeszcze dziś muszę je przejść, choć nie zrobię ani kroku.
And miles to go before I sleep.

PS Warto zajrzeć tu, gdzie Robert Frost czyta swój wiersz.