czwartek, 24 stycznia 2013

Pokolenie (Harry Potter)

Zapomniałam, że dorosło już pokolenie Harry'ego Pottera. Dobrze „czarować”, dobrze być innym, niezakorzenionym w rzeczywistości, oderwanym od czasu. Jednak innym w odmienny sposób niż my byliśmy inni.
Dopiero z nimi nie czuję więzi; dopiero z nimi nie potrafię nawiązać kontaktu. Są ode mnie młodsi o 15–18 lat. Chyba jestem dorosła. 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zabawne (smog)

Zbiegi okoliczności są niekiedy zabawne, przypadkowe zestawienia nagłówków na stronach internetowych śmieszą. Niekiedy zza śmiechu wyłania się smutek.


Obok zdjęcia dokumentującego manifestację w obronie czystego powietrza w Krakowie, na której poza hasłem wypunktowanym – „Chcemy oddychać” – podnoszono też inne, np. w Krakowie żyje się tylko po to, by umrzeć, znalazła się reklama mieszkania w Krakowie. Tak, dobrze jest mieszkać w Krakowie. 

niedziela, 20 stycznia 2013

Książka nie do twarzy

Z anginą, z gorączką czytam tę książkę, z coraz większym znużeniem.

Nie jestem chyba jej odbiorczynią; idealnym odbiorcą jest meżczyzna, 45-50, lubiący sport i mający wiedzę o kulturze większą od przeciętnej. Po 35% na czytniku, znudzona kolejnym tekstem „o niczym, bo o wszystkim”, przypadkiem przerzuciłam kilka–kilkanaście stron i zorientowałam się, że, jak w telenoweli parę odcinków nie czyni różnicy, tak i w tej książce, parę stron dalej nic nie zmienia. Te same wysoce intelektualne spostrzeżenia można odnieść do każdego tematu, o którym pisze autor.

Nie znajduję nic odkrywczego w tej książce i przychylam się do opinii pewnego prawicowego polityka: „Paryż rozprawia tylko o Paryżu”, przy czym „Paryż” należy traktować metaforycznie i karmić truskawkami do szampana.

czwartek, 17 stycznia 2013

Koniec!

Koniec z kompleksami. Nie znam się na popkulturze i nie będę się na niej znała. Jestem człowiekiem kultury wyższej.


Nie, kompleksom pojawiającym się z powodu zaliczania się do elity mówimy stanowcze „nie”, zawczasu. 

Kłótnia myśli (Igor Ostachowicz)

Kłócę się od kilku dni w myślach o książkę pana Igora Ostachowicza Noc żywych Żydów. Pomysł mnie zachwycił, ironia, której książka jest pełna, to jedyny środek, którym ten temat można potraktować, ale ten język...

Moje myśli mogą już być stare i dlatego taki język wywołuje ich kłótnię. W takim razie moje myśli zawsze były stare, bo elegancja Sebalda czy Huellego lub śpiewność Mahfuza, Pamuka i Tokarczuk bliższe mi są niż bałagan i epitetów spiętrzenie pana Ostachowicza.

Rozumiem, że współczesny człowiek takim językiem mówi, ale czy naprawdę książka, dobra książka, ma odzwierciedlać ten język w pełni? Nie mogę się z tym zgodzić. Książki właśnie dlatego pisze się. Jak w mowie styl książkowy się nie sprawdza, tak i w piśmie rzadko kiedy, rzadko komu udaje się pisać językiem mówionym. 

wtorek, 15 stycznia 2013

niedziela, 13 stycznia 2013

sobota, 12 stycznia 2013

Opera (relatywnie)

Czytając streszczenia dziewiętnastowiecznych oper, nie da się uniknąć porównania ich treści z telenowelami południowoamerykańskimi. Łączy je nie tylko splątanie losów protagonistów, lecz także wyskakujące w połowie trzeciego aktu (lub w trzechsetnym odcinku) zaginione córki.

Pasja do opery jest zatem skrywaną (i wypieraną) namiętnością tzw. elit do niskiej rozrywki.

Giaccomo Meyerbeer, Robert Diabeł, Akt V
W kruchcie katedry palermitańskiej Bertram wyjawia Robertowi, że przed laty uwiódł jego matkę Bertę, a z ich związku zrodził się Robert. Zjawia się Alicja, która przekazuje Robertowi list od matki, w którym wyjawia mu całą prawdę i ostrzega przed Bertramem. Wraz z wybiciem północy czary tracą swą moc. Znika Książę Grenady, który okazuje się przywołanym przez siły piekielne fantomem, mającym wodzić na pokuszenie Izabelę, a Bertram, który nie wywiązał się ze swojego zobowiązania, zapada sie pod ziemię. Nic zatem nie stoi już na przeszkodzie, by Robert oraz Izabela połączyli się małżeńskim węzłem. 



Finał opery

Cały dom (Ikea)

Dziś byliśmy w Szwecji. Po domu walają się resztki opakowań z Ikei. 

czwartek, 10 stycznia 2013

Zapłakałam (Berlin)



David Bowie dał mi powód do łez: na teledysku do jego nowej piosenki – już samo pojawienie się tej nowości, po dziesięciu latach milczenia, to powód do płaczu, choć z radości – jest Berlin. To piosenka o pamięci, a to trzecia przyczyna mojego wzruszenia.

Nie jestem chyba jedyna, tak poruszona tym utworem. 

Choroby i artystki



Ludzie czytają Vademecum lekarza ogólnego i wydaje im się, że mają wszystkie opisywane choroby.

Mnie wydaje się, że mam wszystko to, co opisywane, przy tej książce.


środa, 9 stycznia 2013

Żubry

Wciągnęło mnie zaglądanie do żubrów, rozpoznawanie, który żubr jest który, uczenie się ich nawyków.
Sprawdzam, co u nich, co kwadrans, jeśli tylko mogę. 
Od pierwszego stycznia nauczyłam się więcej o żubrach i życiu lasu, niż przez lata szkolnej biologii. 
Czasem przychodzą jelonki, których nie sposób policzyć.

Żubry dają mi spokój.


niedziela, 6 stycznia 2013

Pazurki


Dobrze spotkać bliskich.

Choć do domu, w którym nad wszystkimi odgłosami górują pazurki, trzeba przejechać 300 kilometrów.

sobota, 5 stycznia 2013

czwartek, 3 stycznia 2013

Nadpisanie

Ściągając książkę Yoko Ono na dysk, nadpisałam ją na własnym tekście, kolejnej jego wersji.


Czy to znak? Yoko Ono zastępuje mój własny tekst, a może gorszy pieniądz wypiera lepszy?

Mistrzyni

Pamiętam to olśnienie, gdy po raz pierwszy zapoznałam się z książką. „Oni” pochłonęli mnie raz na zawsze. Nie chodziło o to, że jest to materiał źródłowy, że to prywatne wypowiedzi ludzi, którzy spadli z najwyższych stołków w kraju.

Olśnienie zupełnie inny wymiar miało. Dzięki Teresie Torańskiej zrozumiałam, że rozmawiać można także z ludźmi z innych światów. Z ludźmi, którymi być może się gardzi, być może nienawidzi, a może po prostu obdarza obojętnością. Jakub Berman, Julia Minc i Edward Gierek – to były najbardziej wstrząsające dla mnie rozmowy. Zdjęcie E. Gierka w dresie, biegającego pośród drzew, uświadomiło mi ostatecznie, jak bardzo jednostronnie patrzymy zazwyczaj na świat. Ludzie nieludzcy nabrali człowieczeństwa.



Teresa Torańska była jedną z tych osób, nielicznych na świecie, które potrafiły, spokojnie patrząc w oczy, dociekać najtrudniejszych rzeczy i uzyskiwać odpowiedź satysfakcjonującą dociekliwego, a nawet nastawionego anty czytelnika, nie obrażając zarazem pytanego.

Rozpłakałam się, jakbym kogoś bliskiego, bardzo bliskiego straciła. 

Przegapiłam

I love to write and I assure you I write regularly... But I write for myself, for my own pleasure. And I want to be left alone to do it. 

J.D. Salinger. Urodzony 1 stycznia 1919. Kiedyś tak sobie wyobrażałam życie. Pewnie nie tylko ja.