Coraz bardziej denerwują mnie wszechobecne inscenizacje historyczne. Nie tylko ze względu na propagowanie kultu żołnierza, ostatniego z interesujących mnie osobiście kultów, a drugiego (po kulcie religijnym) na mojej liście kultów do wytrzebienia. Również dlatego, że pokazywanie dzieciom, jak to na wojence ładnie sprawia, że dzieciom się wojenka podoba i podobać będzie nadal za lat dwadzieścia, gdy nam ładną wojenkę urządzą.
Moja ciekawość pcha mnie też do pytań o nowe inscenizacje, nie tylko polskie. Skoro Grunwald robią Polacy, bo to polska wygrana („polska sprawa” to umowna sprawa), czekam, kiedy Niemcy zrobią jakąś inscenizację. Na przykład inscenizację tłumienia powstania warszawskiego (jestem za zburzeniem w ramach tej inscenizacji kilku architektonicznych potworków stojących w centrum nowej Warszawy). Lub alianci wygotują inscenizację bombardowania Lipska czy Kolonii, a może nawet Berlina.
Idę dalej: czy Berlin, stolica na skraju bankructwa, a może nawet już zbankrutowana, jest ubezpieczona od zniszczeń powstałych w wyniku inscenizacji historycznej? Może to jest sposób na uniknięcie plajty?
PS Oburzonym przypominam: ironia, słowo-klucz. Co nie zmienia faktu, że inscenizacji nie trawię.