niedziela, 30 września 2012

Jak czasem dobrze zapomnieć się... („Hieny i lotosy” A. Niwińskiego)


Zapomnieć się i czytać, odrzucając wszystkie nabyte w życiu kompetencje. Nie zwracać uwagi na zły styl, literówki, fatalny skład, brak spójności. Błąd na błędzie, a książka i tak wciągnęła.

Szkoda, naprawdę żałuję, że autor (prof. Andrzej Niwiński) nie napisał jej z kimś, bo mógł być bestseler, a tak jest po prostu źle napisana powieść z olbrzymim potencjałem.

Ludzie przeczytają, ale jak porównają z Faraonem B. Prusa, to o Hienach i lotosach zapomną. Zresztą, z takim tytułem, na listy bestelerów się nie trafia.

PS Książka jest równie źle napisana i złożona, co moje zdjęcie :D

Poruszenie

Zrobiłam Ci zdjęcie, gdy byłeś poruszony i na zdjęciu zostałeś na zawsze poruszony. 

Preludia

Jakże mogłam zapomnieć, jakie kojące właściwości mają Preludia Chopina...


Grzeję się w ich cieple, rozpływam we łzach z nich płynących. Burzę się we wściekłości i buduję na nowo.

Drobiazg: Preludium c-moll, nr 20, Largo, tzw. marsz żałobny. Pollini w jednym z akordów zmienia tercję subdominanty, czyniąc z mollowego akordu - durowy. Zmienia tym samym charakter tego fragmentu utworu. Dlaczego tak uczynił? Nie wiem. Chopiniści wiedzą, pewnie nawet lepiej niż sam Pollini. 

Dla porównania Artur Rubinstein grający to samo preludium:

czwartek, 27 września 2012

Obawy

Najczęściej boję się, że nie zdążę napisać tego wszystkiego, co mam do napisania. Najczęściej – to nie znaczy, że tylko. 

poniedziałek, 24 września 2012

Inscenizacje historyczne

Coraz bardziej denerwują mnie wszechobecne inscenizacje historyczne. Nie tylko ze względu na propagowanie kultu żołnierza, ostatniego z interesujących mnie osobiście kultów, a drugiego (po kulcie religijnym) na mojej liście kultów do wytrzebienia. Również dlatego, że pokazywanie dzieciom, jak to na wojence ładnie sprawia, że dzieciom się wojenka podoba i podobać będzie nadal za lat dwadzieścia, gdy nam ładną wojenkę urządzą.

Moja ciekawość pcha mnie też do pytań o nowe inscenizacje, nie tylko polskie. Skoro Grunwald robią Polacy, bo to polska wygrana („polska sprawa” to umowna sprawa), czekam, kiedy Niemcy zrobią jakąś inscenizację. Na przykład inscenizację tłumienia powstania warszawskiego (jestem za zburzeniem w ramach tej inscenizacji kilku architektonicznych potworków stojących w centrum nowej Warszawy). Lub alianci wygotują inscenizację bombardowania Lipska czy Kolonii, a może nawet Berlina.

Idę dalej: czy Berlin, stolica na skraju bankructwa, a może nawet już zbankrutowana, jest ubezpieczona od zniszczeń powstałych w wyniku inscenizacji historycznej? Może to jest sposób na uniknięcie plajty?

PS Oburzonym przypominam: ironia, słowo-klucz. Co nie zmienia faktu, że inscenizacji nie trawię. 

niedziela, 23 września 2012

Mam siedem lat i szampon szczypie mnie w oczy...

Mam siedem lat i szampon szczypie mnie w oczy. Siedzę w wannie, w Międzyzdrojach, w domu wczasowym „Patria”. Jest pewnie późny wieczór, już po wczasowej, zbiorowej kolacji przy stołach pokrytych ceratą w biało-czerwoną kratkę. Mama i Tata poszli sobie, może na spacer, Babcia myje mi głowę, wypłukuje piasek z włosów. Chciałabym przetrzeć lewe oko dłonią, zmyć z niego szczypiącą pianę, która weszła pod powiekę, ale ręcę mam zanurzone w wodzie, w której też pływa ta sama piana. Zaciśnięte powieki gorzej chronią przed wniknięciem szamponu do oczu niż zwykłe zamknięcie, ale mam siedem lat i jeszcze nie wiem o tym. Dowiem się, że tak jest dopiero za dziesięć, może dwanaście lat. Zawsze zaciskam powieki, zaciskam też ręce w pięści, gdy zasypiam i zaciskam palce u stóp, gdy marzną mi w łóżku. Po trzydziestu latach, gdy będę miała trzydzieści siedem lat, nadal będę zaciskała przy zasypianiu pięści i marznące palce zawijała pod stopy. Tymczasem Babcia myje mi głowę, nieubłaganie drapiąc skórę czaszki, a ja od czasu do czasu pisnę. Nie pamiętam, czy posadzka jest pokryta białymi flizami, czy biało-czarnymi kwadratami, tworzącymi wielką szachownicę. Nie umiem sobie przypomnieć, więc otwieram jedno z zaciśniętych oczu, a wtedy jeszcze więcej piany wdziera się do oka. Piszczę, Babcia mnie uspokaja, cicho, cicho, słyszę, a potem już tylko ciszę słyszę. Biało-czarne kwadraty - ta wiedza też mnie uspokaja.
Łazienkę wypełnia zapach spienionego szamponu. Ponownie ten zapach poczuję po trzydziestu latach.

Dziękuję brzozowemu szamponowi Eva Nature Style za sponsorowanie moich wspomnień. 

poniedziałek, 17 września 2012

We włosach słów parę...

Srebro brzęczy we włosach,
sypie mi się przez palce.
W srebra włosach i głosach
słyszę słowa najstarsze.

Słów się pozbyć nie umiem,
Mogę nimi się dzielić.
Srebrne głosy zrozumiem,
bo to barwa nadziei.

Mam słów zbyt wiele w głowie,
brzęczących, srebrnych, głośnych
Wszystkich ich nie wysłowię,
W srebrze będę je nosić.

Dedykowane tej pani, która nie uwierzyła, że moje siwe włosy to nie „srebrny balejaż” i na właściwym przystanku nie chciała mnie z autobusu wypuścić, grożąc, co to ona mi nie zrobi, jeśli nie podam adresu fryzjera. Nie wierzyła, gdy powtarzałam, że moim fryzjerem jest Natura, proszę pani, Natura. 

czwartek, 13 września 2012

Elisabeth Knutsen

Elisabeth Knutsen wpływająca pod Westerplatte. Jeden holownik ją ciągnie, drugi pcha. Siła Elisabeth jest taka, że ten z tyłu jest ciągle obracany, to na lewy, to na prawy bok. Holowniki stojące w bocznych ramionach portu drżą, kiedy wreszcie będą mogły się przyłączyć do świty Elisabeth. Jak nerwowi kierowcy na czerwonym świetle, podpływają pięć metrów i cofają się dziesięć, by po kilku minutach znowu wykonać ten sam manewr, ale podpływając dziesięć metrów i cofając się pięć. Elisabeth sunie, mija pomnik na Westerplatte, ludziki na schodach prowadzących na mostek, wzniesiony na piątym chyba piętrze, krzątają się, obojętne na nas, stojących w podziwie na kamiennym nabrzeżu. Północne, jesienne, skąpe słońce, rozświetla czerwień wszystkich jednostek na wodzie. Po czterdziestu pięciu minutach zachwycającego spektaklu Elisabeth Knutsen, tankowiec, wpłynęła do jednego z gdańskich portów.



No smoking
We are committed to safety



Kilka obrazków cudzych

poniedziałek, 10 września 2012

W... [no comments]

„W odbiciu lustra widzi...”. To znaczy, że temu lustru się odbiło i coś tam widać. Czym się odbiło, nie dowiemy się. Autor milczy na ten temat, a ja nie komentuję.

Sen, ciąg dalszy

Gdy ja zasnęłam dziś nad ranem, mój tata się budził. I jego, i mnie dręczyły dziś koszmary, które od niego przyszły do mnie. 

Nowy dzień

Nic nie znaczy ten dzień, 10 września. Żadnej rocznicy, żadnego wspomnienia prywatnego ani publicznego nie mam z nim związanego. To poniedziałek. Mam nadzieję, że go zapamiętam. 

niedziela, 9 września 2012

Sen

Ten sen, który się powtarza od lat. Czy to wyraz lęku, ukrytego pod powierzchnią skóry i wychodzącego jak czyrak wtedy, gdy jestem najsłabsza? Czy zapowiedź tego, co ma się zdarzyć? Czy jest tu jeśli? zdarzy się, jeśli? Czy mam wpływ na to, jeśli?

Boję się zasnąć. 

sobota, 8 września 2012

Czas


Nie masz już całego czasu świata jak kiedyś...

Czasem

Czasem cię w ciszy
nikt nie usłyszy.

Czasem w jasności
brak obecności.

Czasem twój kontur
nie ma swych kątów.

Czasem tak bywa,
gdyś jest leniwa. 

Ogłoszenie

Czasem drobne ogłoszenie potrafi sprawić, że wracam na właściwy tor. Ten, po którym życie biec powinno, a nie zwiedzam wszystkie bocznice świata. 

wtorek, 4 września 2012

Oczko prawe, oczko lewe...

Oczko za oczkiem, plącze się nitka, myśl mi ucieka, zmyśla się zbitka.

Jak Proust mógł tak niezwykły świat stworzyć, siedząc w zamknięciu? Tylko wspomnieniami się wspomagał? Im bardziej odcinam się od świata, tym bardziej myśli sklejają się w niekształtną bryłę.

Tak to musi być, mam przeczucie. Wiele bodźcow, intensywność, szaleństwo na granicy upadku. Wtedy każda myśl jest precyzyjna, wtedy każda myśl ma sens.

Jeźdźcy Apokalipsy w Australii

Kultura europejska jest kulturą dominującą na świecie - jak lubimy sobie wyobrażać. Dopiero pobyt na Wschodzie lub na Środkowym Wschodzie uświadamia, że tak nie jest. A mimo to w Australi...

Australijczycy są w dużej części potomkami Europejczyków, trudno się dziwić, że przyznają się do tego dziedzictwa, ale mimo to odczuwam drobny kulturowy zgrzyt. W idealnym świecie obok Dürera pojawiłaby się twórczość Aborygenów poświęcona śmierci... 

Czasem rozmyślam o Kościele...

Gdy czasem rozmyślam o Kościele, roją mi się w głowie hierarchowie i kościelni szeregowi:
  • papież toaletowy,
  • kardynał: car dymał a car dyndał,
  • biskup: prima kupa i bis kupa,
  • księża: a tak się żebractwo bawi,
  • zakonnica: za konnicą panny sznurem. 

Początek roku szkolnego zawsze przypomina mi o wybuchu wojny

Czy elektroniczne dzienniczki ucznia nareszcie wprowadzono jako aplikację do Facebooka i czy rodzice nareszcie mogą opublikować oceny swoich pociech na własnych timeline'ach? Skandal, żeby do tej pory ministerstwo się z takim problemem nie uporało, dotyczy to w końcu kilku milionów użytkowników Facebooka w Polsce. Premier Tusk jeszcze się nie wypowiedział w tej sprawie, ale czekamy na oświadczenie ministerstwa, czy rodzice będą mogli w elektronicznych dzienniczkach ucznia nareszcie dawać „like”. Jednocześnie Google złożyło zażalenie, że w ten sposób promowany ma być tylko Facebook i żąda, by obok „like” pojawiły się także „plusy”. Ministerstwo obawia się, że plusy mogłyby się stać pożywką dla nadużyć przez dzieci – trzy plusy to piątka, jak wiadomo. Nie otrzymaliśmy informacji z ministerstwa, jak losy projektu, zgodnie z którym w Google+ miałyby się pojawić także minusy.

W doniesieniach ministerstwa pojawiła się także informacja, że w związku z przypadaniem w tym roku 1 września na sobotę, wybuch II wojny światowej przeniesiono na najbliższy poniedziałek, 3 września.