niedziela, 23 września 2012

Mam siedem lat i szampon szczypie mnie w oczy...

Mam siedem lat i szampon szczypie mnie w oczy. Siedzę w wannie, w Międzyzdrojach, w domu wczasowym „Patria”. Jest pewnie późny wieczór, już po wczasowej, zbiorowej kolacji przy stołach pokrytych ceratą w biało-czerwoną kratkę. Mama i Tata poszli sobie, może na spacer, Babcia myje mi głowę, wypłukuje piasek z włosów. Chciałabym przetrzeć lewe oko dłonią, zmyć z niego szczypiącą pianę, która weszła pod powiekę, ale ręcę mam zanurzone w wodzie, w której też pływa ta sama piana. Zaciśnięte powieki gorzej chronią przed wniknięciem szamponu do oczu niż zwykłe zamknięcie, ale mam siedem lat i jeszcze nie wiem o tym. Dowiem się, że tak jest dopiero za dziesięć, może dwanaście lat. Zawsze zaciskam powieki, zaciskam też ręce w pięści, gdy zasypiam i zaciskam palce u stóp, gdy marzną mi w łóżku. Po trzydziestu latach, gdy będę miała trzydzieści siedem lat, nadal będę zaciskała przy zasypianiu pięści i marznące palce zawijała pod stopy. Tymczasem Babcia myje mi głowę, nieubłaganie drapiąc skórę czaszki, a ja od czasu do czasu pisnę. Nie pamiętam, czy posadzka jest pokryta białymi flizami, czy biało-czarnymi kwadratami, tworzącymi wielką szachownicę. Nie umiem sobie przypomnieć, więc otwieram jedno z zaciśniętych oczu, a wtedy jeszcze więcej piany wdziera się do oka. Piszczę, Babcia mnie uspokaja, cicho, cicho, słyszę, a potem już tylko ciszę słyszę. Biało-czarne kwadraty - ta wiedza też mnie uspokaja.
Łazienkę wypełnia zapach spienionego szamponu. Ponownie ten zapach poczuję po trzydziestu latach.

Dziękuję brzozowemu szamponowi Eva Nature Style za sponsorowanie moich wspomnień. 

Brak komentarzy: