środa, 10 sierpnia 2016

Pogrzebów się nie planuje


Kiedyś najważniejszy był kalendarz. W nim notatki z każdego dnia – krótkie, parę słów, nawet nie zdanie, nawet nie równoważnik zdania. Wyrwane z kontekstu słowa, które dwadzieścia lat później już nic nie znaczą.
Niemiecki był nudny, z fizyki uciekłam. Nienawidzę fizyczki. 
Miały wartość w dniu, gdy je zapisano. Może zyskają znaczenie za kolejnych dwadzieścia lat. Może wtedy już nic nie będzie miało znaczenia?
Źle się czułam. Siedziałam długo w parku (Proust), potem lody na Starowiślnej. Kolejka. Nikogo nie obchodzę.
Dzisiaj kalendarz jest wirtualny i życie coraz bardziej staje się wirtualne. I ludzie są wirtualni. Prawie „są”, czasem naprawdę, a niekiedy już ich nie ma. Planujesz coś i wyobrażasz sobie, że tak będzie, a potem już nie wiesz, czy naprawdę było. Twoja wyobraźnia też jest wirtualnym światem.
Nie umiem na niczym się skupić. Wszystko mi ucieka i nie wiem, gdzie się podziewa.
Planujesz życie w kalendarzu. Poniedziałek – francuski, wtorek – pisanie i czytanie, środa – zanieść książki do biblioteki, francuski, zapłacić czynsz, odebrać awizowany list z poczty, posprzątać kuwetę, zrobić obiad do pracy, nakarmić kota, wziąć prysznic. Piątek – piąta rano – obudzić się, pół minuty po piątej – otworzyć oczy. Trzynasta dwadzieścia jeden – uśmiechnąć się do kolegi w pracy, punktualnie! Osiemnasta – wyjść z pracy. Osiemnasta trzydzieści sześć dwanaście sekund – przekręcić klucz w zamku.

Stoisz w progu. W kalendarzu nie zaplanowano zdjęcia płaszcza, zsunięcia butów. W wyobraźni już są zdjęte, stoją pod wieszakiem.
Odebrałam sukienkę od krawcowej, mam sukienkę na studniówkę, choć jeszcze nie wiem, czy pójdę na studniówkę. 
W twoim kalendarzu nie ma miejsca na współczucie, bo kogoś pobito (przedwczoraj), na ubolewanie, że ktoś się rozchorował na wakacjach. Nie ma czasu na płacz, że ktoś nie odpisuje. Brak luki w twoim kalendarzu na pogrzeb, bo pogrzebów się nie planuje. Tylko między dwudziestą dziewiętnaście a dwudziestą dwadzieścia jest trzydzieści sześć sekund na smutek. Sprawiedliwie dzielisz go między wszystkie wydarzenia losowe, dziewięć sekund – zmiana smutku.
Dwadzieścia cztery godziny w autobusie! Jak ja to zniosę? Ale się ekscytuję wyjazdem. Słucham Brahmsa i podskakuję przy nim. Sama, sama, sama! 
Życie ucieka zbyt prędko, by nie planować w kalendarzu takich wydarzeń, jak zbyt wolno ładujące się strony internetowe.
Aplikacja kalendarz jest niedostępna. Proszę, spróbuj później. 

Brak komentarzy: