piątek, 21 czerwca 2013

Święto samotności (Beauvais)

Spotkałam ich dziś wszystkich na ulicach miasta. Mniej niż 55 tysięcy mieszkańców wyległo na bruk tylko po to, by stanąć mi na drodze do hotelu. Dorośli i dzieci unosili się jak oszaleli nad ziemią, w chaotycznym ruchu przeczącym francuskiej organizacji. Całe miasto drżało od Święta Muzyki, tylko dwie osoby były samotne. Katedra i ja.

Dojeżdżając do Beauvais pociągiem, w ostatniej minucie przed ostatnim przystankiem na trasie, przez okna widać katedrę, która przerasta miasto dziesięciokrotnie. Kamienne i ceglane fundamenty domów pamiętają pewnie czasy budowy świątyni, ale widocznie ich nie podlewano, nie urosły jak ona. Z pociągu można dostrzec wyraźnie, jak katedra nie pasuje do nich. Jak nad nimi dominuje, nie mając zarazem z nimi nic wspólnego. Uzurpatorka. Zła macocha, która wysysa wszystkie soki z tej ziemi.

Turystów w Beauvais spodziewano się niezliczoną liczbę. Lotnisko tanich linii miało ich tu ściągnąć. Kilka hoteli sieciowych powstało specjalnie w okolicach lotniska i nawet w samym mieście. Co z tego, skoro sztucznie wstawiona katedra, urbanistyczny fotomontaż, nie ma siły, by przyciągnąć nawet miejscowych, nie mówiąc o turystach? Mieszkańcy Beauvais objawili mi się dzisiaj po raz pierwszy, za to stawili się karnie wszyscy. Do tej pory w czasie pobytów tutaj wydawało mi się, że mieszkają tu wyłącznie kelnerzy i niemrawi sprzedawcy biletów do katedry (zawsze mówiący: „zamknięta”).

Katedra i ja połączyłyśmy się dzisiaj w naszej samotności: ona w swojej wielkiej samotności, ja mojej małej samotności. 

Brak komentarzy: