– Takie to proste do zapamiętania: 4x4 i wynik x4 – cieszył się wujek, zapytany, czy pamięta kod do domofonu. Wspominałam o tym na jego pogrzebie, jego dzieciom, które śmiały się (lubimy ten cmentarny śmiech, czyż nie?), rozbawione.
– Taki właśnie ojciec był, taki był... – machała głową córka wujka, a jej brat przestępował z nogi na nogę (bo tak zwykle robił, przestępował z nogi na nogę; to chyba cecha rodzinna, obok dużych nosów), jakby pokazując, że ojciec naprawdę taki był.
To przestępowanie z nogi na nogę, te duże nosy, to nic wobec liczenia. Po tej stronie rodziny zagadki matematyczne liczą się w głowie, gry liczbowe mnożą się przy stołach imieninowych. A ja nadal, dzięki wujkowi, choć nie żyje już dwa lata, w chwilach zaćmienia, potrafię sobie przypomnieć kod do własnego domofonu. 4x4 i wynik x4. Piiiiik, wchodzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz