– A gdzie pani mieszka? Może miejsce powoduje chorobę? – pyta lekarka, pogłębiając wywiad.
– Poza centrum, ale prawie całe życie mieszkałam na Kazimierzu, a wie pani, tam wilgoć, kamienie, ciasne, wybetonowane podwórka, samochody, nie to, co teraz, zieleń wokół, widok na park…
– Ja to samo – przerywa – wychowałam się na rogu Alei, za dużo samochodów, za mało zieleni. Teraz mam zieleń, ale nie mam sąsiadów, bo trudno o sąsiadów, jak się mieszka na odludziu. Wie pani – śmieje się – tak teraz te mieszkania budują, że wchodzi się z klatki schodowej prosto do kuchni. Kupiliśmy więc dom, jak na Alejach kamienicznik podniósł czynsz. Nie robił remontów do tego, musieliśmy się wyprowadzić.
– Moi rodzice też się wyprowadzili z Kazimierza – komentuje pacjentka ze zrozumieniem w głosie – te same problemy, a przecież moja mama w tym mieszkaniu się urodziła.
– Moja mama we Lwowie – lekarka dorzuca, kiwając głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz