Wraca, gdy otrzepuje pył z butów zebrany w drodze. Nierozpakowana po trzech dniach walizka nie pozwala wrócić w całości. Notes w torebce upewnia, że droga jeszcze się nie skończyła. Nie widzi zazielenionej trawy za oknem. „Nie ma mnie tu” – udaje przed sobą.
Rzuca torbę na stół, wypadają z niej bilety skasowane w obcych miastach. Takie same bilety wypełniają kieszeń płaszcza, na której dnie spoczywają drobne monety. Ile już tych nieważnych biletów wyrzuciła? – próbuje liczyć. Od roku myśli, że wróci i je spróbuje skasować. Od dziesięciu lat myśli, że wyda te monety. Może już nawet zostały wycofane, w tej części Europy monety mają krótki termin przydatności do wydania.
Wrzuca te monety do kieszeni płaszcza, by skądś nie wyjechać lub do tego miejsca wrócić, jak się wrzuca monety do fontanny. „Kto dzisiaj monety do fontanny wrzuca, opanuj się!” – sama się strofuje. „Fontanny nie przyjmują kart kredytowych, lepiej zameldować się na fejsie, we wspomnieniach się pojawi i znajomi zobaczą” – podpowiada rozsądek.
Naprawdę wraca, gdy pod prysznicem zmywa z ciała obcą, suchą wodę. „Ostatni prysznic był Paryżu”, wzdycha sentymentalnie, „zawsze mamy Paryż i zieloną trawę, jak za oknem” – dodaje zdziwiona. Wyjechała zimą, wróciła na wiosnę, nawet nie zauważyła.
Rzuca torbę na stół, wypadają z niej bilety skasowane w obcych miastach. Takie same bilety wypełniają kieszeń płaszcza, na której dnie spoczywają drobne monety. Ile już tych nieważnych biletów wyrzuciła? – próbuje liczyć. Od roku myśli, że wróci i je spróbuje skasować. Od dziesięciu lat myśli, że wyda te monety. Może już nawet zostały wycofane, w tej części Europy monety mają krótki termin przydatności do wydania.
Wrzuca te monety do kieszeni płaszcza, by skądś nie wyjechać lub do tego miejsca wrócić, jak się wrzuca monety do fontanny. „Kto dzisiaj monety do fontanny wrzuca, opanuj się!” – sama się strofuje. „Fontanny nie przyjmują kart kredytowych, lepiej zameldować się na fejsie, we wspomnieniach się pojawi i znajomi zobaczą” – podpowiada rozsądek.
Naprawdę wraca, gdy pod prysznicem zmywa z ciała obcą, suchą wodę. „Ostatni prysznic był Paryżu”, wzdycha sentymentalnie, „zawsze mamy Paryż i zieloną trawę, jak za oknem” – dodaje zdziwiona. Wyjechała zimą, wróciła na wiosnę, nawet nie zauważyła.
1 komentarz:
Ależ to smutne, smjutne jak dwa przemijające obok siebie strumienie czasu, które w żaden sposób nie mogą się wzajemnie przeniknąć, nie mogą tym samym znieść znaczy usunąć zlikwidować, dzielącej je samotności.
Prześlij komentarz