Pamiętajcie, byście po skończeniu tej szkoły potrafili wytłumaczyć zapijaczonemu żulowi na przystanku tramwajowym o piątej rano, czym jest dominanta septymowa –
Macie mydliny w żyłach zamiast krwi, śpiewacie bez życia!
Składa się z interwałów (od najniższego dźwięku): tercji wielkiej (3w), tercji małej (3m) i tercji małej (3m), czyli jest to trójdźwięk durowy z dodaną do niego kolejną tercją małą (lub septymą małą, licząc od podstawy akordu).
Dominanta septymowa powstaje wtedy, gdy do współbrzmienia trzech dobrze zgranych, o wesołym przekazie dźwięków, nieco zwyczajnych i ogranych, dodamy czwarty, pochodzący jakby z innego świata, lekko psujący radość, wprowadzający niepewność, zachęcający do przeżycia czegoś więcej, odkrycia czegoś nowego, pójścia tam, gdzie jeszcze nas nie było.
Dominanta septymowa poszukuje rozwiązania – jeśli go nie zapewnimy, pozostaniemy w zawieszeniu, gdzieś pomiędzy pierwszym dźwiękiem a tym, co jeszcze nie nadeszło. Być może to właśnie jest ten moment, którego tak wielu z nas szuka, ta chwila, gdy już widzimy tego króliczka, którego gonimy, ale jeszcze go nie złowiliśmy. Przecież nie o to chodzi, by złowić zajączka, ale by gonić go, gonić go, gonić...
Można inaczej? Można. Choć moje koleżanki i koledzy z chóru, którzy wybrali karierę związaną z muzyką, mimo traumy zapewnionej przez naszego chórmistrza, wzruszą ramionami i powiedzą: to nie jest opis dominanty septymowej, to jest... To jest doświadczenie, które daje dominanta septymowa, którego nie trzeba przeżywać, wystarczy je opisać.
To samo przeżywam czasem w mojej codziennej pracy. Rozmaite tematy IT są niekiedy trudne do przekazania laikowi, czyli mnie – humanistce. W drugą stronę – gdy już w końcu zrozumiem, o co chodzi w trudnych konfiguracjach systemowych, muszę to przetłumaczyć biznesowi. Innymi słowy wyrazić te konfiguracje w konkretnych wartościach – 5000 euro, 10 000 dolarów, 500 000 złotych...
Takie to nasze życie: zaczynamy się ścigać z AI, kto szybciej i lepiej odpowie na pytania, ale tłumaczenie między językami różnych branż ciągle jeszcze jest domeną człowieka. Podobnie jak zachowania przemocowe, niestety.
2 komentarze:
ja zamiast na Chór do Pana Ciuraby ( pisze z szacunku do zmarłej osoby ) wsiadałem na Dietla w tramwaj linii 22, i jechałem do Huty i z powrotem. Byłem może w 3 klasie szkoły podstawowej na Karasia ?.
Pan Ciuraba prócz tego co mówił, robił : wykręcanie uszu na porządku dziennym. Jednego dnia na próbie coś mnie rozśmieszyło, podszedł do mnie - do pionu postawił Ciągnąć za ucho, następnie chwycił mnie za te małe włoski na karku odprowadzając do drzwi, po czym trzymając mnie ciągle kopnął w tyłek - poleciałem do przodu na twarz.
miałem wtedy 9 lat.
zagryzłem zęby nie powiedziałem nic. Dziś bardzo żałuję, ja dzisiaj gdybym był ojcem - uderzyłbym tego Pana.
przykro mi, że trudne wspomnienia wróciły :( Na Karasia, si, Karasia to było. Najgorsze jest to, że wiele osób w dorosłości robi to samo swoim dzieciom, zapewnia im tę samą traumę, przez którą sami przeszliśmy. Mnie się w końcu udało wyjść z tego doświadczenia, opakować je odpowiednio i postawić na półeczce „przeszłość”, ale okupiłam to ciężką pracą. Nie wyobrażam sobie pozwolić na coś podobnego w przypadku mojego dziecka i wiem, że tak jak wtedy słabo reagowałam, tak teraz zareagowałabym adekwatnie.
Prześlij komentarz