Właściwie nic takiego się nie stało.
Odjeżdżałam z parkingu, zamachał na mnie pan, zatrzymałam się, spytał, czy go nie poratuję, bo mu brakuje dziewięćdziesiąt groszy do busa, bo wyszedł z nocnej zmiany, bo zostawił portfel, rozłożyłam ręce, bo w kieszeni miałam dziesięć groszy, bo tyle mi zostało po opłaceniu postoju, bo nie mogłam mu pomóc, na co on wykrzyczał mi w szybę, że jestem jak inni, że myślę, że jest żulem, że na piwo zbiera, a ja krzyknęłam, że nieprawda, że parkometr, że tylko dziesięć groszy mi zostało, on odchodził i krzyczał, że jestem podła baba, mnie stanęły łzy w oczach, otworzyłam drugie okno i złorzeczyłam mu, i brzydkie słowa za nim krzyczałam, bo... uff.
Kilka z tego morałów wynika.
Po pierwsze daj szansę. Pan założył, że nie chcę mu dać pieniędzy, mnie to założenie zaszokowało. Gdyby nie odbiegł, gdyby dał mi szansę, usłyszałby, że chciałabym mu pomóc, ale nie mam jak. Odszedł przeświadczony, że mam jego problem w nosie.
Po drugie daj mi nie tylko szansę, ale i odrzuć stereotypy. Gdyby po moim bezradnym wyjęciu dziesięciu groszy z kieszeni nie tylko dał mi szansę (patrz punkt pierwszy), ale także odrzucił stereotypy (jestem baba, więc podła), to usłyszałby, że mogę go podwieźć tam, skąd bus go weźmie bez tych brakujących pieniędzy.
Po trzecie nie tylko daj szansę i odrzuć stereotypy, ale daj także czas. Gdyby po szansie i rzuceniu propozycji podwózki zaczął się sam zastanawiać (czy nie nadużywa?), dałby mi w ten sposób czas, dzięki któremu wpadłabym na to, że wożę w samochodzie złotówkę na wózek w supermarkecie, z którą to złotówką dość łatwo się rozstanę. Miałby na busa i zmieniłby podejście do podłych bab!
Tymczasem on strzelił ostrego focha, po którym mnie się zrobiło przykro, a on stracił swoją szansę. Przypomina mi to dowcip o blondynce (ten na samym dole strony), tylko że w opisanej sytuacji pan bez dziewięćdziesięciu groszy sam sobie nie dał sobie szansy.
Morał z tego taki, że gdy chcesz strzelić focha, to lepiej nie strzelaj, bo możesz strzelić samobója.
Wszystkim nadużywającym focha dedykuję.
Odjeżdżałam z parkingu, zamachał na mnie pan, zatrzymałam się, spytał, czy go nie poratuję, bo mu brakuje dziewięćdziesiąt groszy do busa, bo wyszedł z nocnej zmiany, bo zostawił portfel, rozłożyłam ręce, bo w kieszeni miałam dziesięć groszy, bo tyle mi zostało po opłaceniu postoju, bo nie mogłam mu pomóc, na co on wykrzyczał mi w szybę, że jestem jak inni, że myślę, że jest żulem, że na piwo zbiera, a ja krzyknęłam, że nieprawda, że parkometr, że tylko dziesięć groszy mi zostało, on odchodził i krzyczał, że jestem podła baba, mnie stanęły łzy w oczach, otworzyłam drugie okno i złorzeczyłam mu, i brzydkie słowa za nim krzyczałam, bo... uff.
Kilka z tego morałów wynika.
Po pierwsze daj szansę. Pan założył, że nie chcę mu dać pieniędzy, mnie to założenie zaszokowało. Gdyby nie odbiegł, gdyby dał mi szansę, usłyszałby, że chciałabym mu pomóc, ale nie mam jak. Odszedł przeświadczony, że mam jego problem w nosie.
Po drugie daj mi nie tylko szansę, ale i odrzuć stereotypy. Gdyby po moim bezradnym wyjęciu dziesięciu groszy z kieszeni nie tylko dał mi szansę (patrz punkt pierwszy), ale także odrzucił stereotypy (jestem baba, więc podła), to usłyszałby, że mogę go podwieźć tam, skąd bus go weźmie bez tych brakujących pieniędzy.
Po trzecie nie tylko daj szansę i odrzuć stereotypy, ale daj także czas. Gdyby po szansie i rzuceniu propozycji podwózki zaczął się sam zastanawiać (czy nie nadużywa?), dałby mi w ten sposób czas, dzięki któremu wpadłabym na to, że wożę w samochodzie złotówkę na wózek w supermarkecie, z którą to złotówką dość łatwo się rozstanę. Miałby na busa i zmieniłby podejście do podłych bab!
Tymczasem on strzelił ostrego focha, po którym mnie się zrobiło przykro, a on stracił swoją szansę. Przypomina mi to dowcip o blondynce (ten na samym dole strony), tylko że w opisanej sytuacji pan bez dziewięćdziesięciu groszy sam sobie nie dał sobie szansy.
Morał z tego taki, że gdy chcesz strzelić focha, to lepiej nie strzelaj, bo możesz strzelić samobója.
Wszystkim nadużywającym focha dedykuję.
2 komentarze:
Hmmm, ja też kiedyś spotkałam pana, któremu brakowało 90gr do busa, bo wyszedł z nocnej zmiany w piekarni i spieszyło mu się do domu do Dobczyc. Nie wyglądał na żula i bardzo się kajał, nie miałam drobnych, więc w sklepie na Wiślnej kupiłam gazetę i dałam mu resztę (5zł?). Minęłam go potem kiedyś na Smoleńsku jak szedł z synem.
do Dobczyc mówisz? hmm, ciekawe. I temu panu brakowało 90 groszy na busa do Dobczyc. Jakaś dobczycka plaga?
Była taka pani kiełbasiara, krążyła w okolicach skrzyżowania Dietla/Stradom i dochodziła aż pod Wawel. Naciągała na liczne dzieci i prosiła o zakupy, najchętniej kiełbasę. I kiedyś ją nakryłam, że w torbie ma z 10 kg kiełbas... Pewnie lubiła kiełbasę, po prostu :)
Prześlij komentarz