Kot drżał, gdy miał wejść do kuwety. Podniosłam pokrywę. Pełna. Żwirku. O, kolorowy żwirek – pomyślałam, a to kot miał sraczkę. Posprzątałam, wrzuciłam do siatki reklamującej butiki na paryskim lotnisku CDG, w której niedawno jeszcze calvados do Polski przytachałam.
Tymczasem on sobie spokojnie pił piwo...
Tymczasem on sobie spokojnie pił piwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz