niedziela, 17 lutego 2013

Łagodność Wagnera, zdecydowanie Furtwänglera

Odkrywam łagodność Wagnera. Ulegałam, przyznaję się, stereotypom i doszukiwałam się w jego muzyce agresji, dominacji, nadludzkich mocy. W preludium do III aktu Śpiewaków norymberskich słychać jednak czułosć i własnie łagodność.



Dyryguje Wilhelm Furtwängler. Jeden z najwybitniejszych dyrygentów XX wieku wynegocjował z Goebbelsem dofinansowanie Berlińskich Filharmoników w zamian za udział orkiestry w propagandzie III Rzeszy. Nie wyjechał z Niemiec, jak wielu twórców. To wystarcza wielu, by go oskarżać o antysemityzm, popieranie nazizmu itd. Tymczasem...
Können Sie mir einen Juden nennen, für den Furtwängler nicht eintritt? 
– zastanawiano się w Ministerstwie Kultury w 1933 roku. Pytanie było zapewne efektem wymiany listów otwartych między Furtwänglerem a Goebbelsem z wiosny tego roku, zamieszczonych w „Berliner Tageblatt” 11 i 12 kwietnia.
Nur einen Trennungsstrich erkenne ich letzten Endes an: den zwischen guter und schlechter Kunst. 
Kto nie podpisałby się pod tym stwierdzeniem. Dzisiaj łatwo to uczynić, ale w 1933 roku, gdy Furtwängler odmówił dzielenia muzyki na czystą i nieczystą rasowo, broniły go jedynie jego autorytet i pozycja.



Być może jego samego i Żydów, za którymi się wstawiał, obroniło branie udziału w propagandzie nazistowskiej (Żydów częściowo: miszlingowie wprawdzie mogli grać w orkiestrze, ale stuprocentowe pochodzenie żydowskie równało się konieczności opuszczenia zespołu i, ostatecznie, emigracji). Utopijne to myślenie, że masy można zachęcić do muzyki klasycznej, organizując koncerty w fabrykach. To, zresztą, jeden z wielu przykładów pokazujących bliskość komunizmu i nazizmu – nie ideologii, lecz mechanizmów.

Furtwängler bronił Żydów, ale i jemu nie wpadło do głowy popieranie kobiet i ich uczestnictwa w orkiestrze symfonicznej – na marginesie zwracam uwagę, patrząc na homogeniczność orkiestry na drugim z zamieszczonych filmów. Różnie przebiegało przyznawanie praw mniejszościom i ciekawie byłoby się mu przyjrzeć; komparatystyczne badania nad tymi procesami na świecie w przypadku kobiet, Żydów, homoseksualistów, a w USA Afro-Amerykanów czy Indian jakoś nie utkwiły mi w pamięci. Bronił, to za duże słowo. Patrzył na sztukę, nie na pochodzenie.

Od łagodnego Wagnera do stanowczego Furtwänglera. I ja powinnam tą drogą, którą moje myśli poszły, podążyć. W zdecydowany sposób zabrać się za to, za co się nie zabieram.

PS. Polecam i polecam.

Brak komentarzy: