Siedzą obok mnie państwo w feerii barw nieodpowiadającej na pierwszy rzut oka ich jesieni życia. Pan w letnim, jasnym garniturze, jasnych, niesznurowanych półbutach i jaśniejszych skarpetkach, w koszuli jasnoszarej, o ton jaśniejszej od garnituru. Cały jasny, cały szary, ale do tego ma krawat, od którego wzroku nie chcę oderwać. Popatrzyłam, a i on patrzył na mnie, uśmiechnęliśmy się do siebie. Krawat jest czarny, z dużymi czerwonymi i żółtymi wzorami. Wyróżnia się na jasnym tle jasnego pana. Garsonkę pani ma fioletową, w czerwono-białe, geometryczno-kwietne wzory. Do tego czerwona koszulka, czerwone buty, a w ręce czerwona portmonetka. Złoty łańcuch na szyi służy do zawieszenia na nim okularów, w złotoczarnej oprawie. Złoty blond włosów pani okala miłą, uśmiechniętą twarz zdobną w złoto-błękitny makijaż. Złoto na powiekach, a z powiek kapie błękit.
Feeria barw nieodpowiadająca na pierwszy rzut oka ich jesieni życia, a trudno, po chwili zastanowienia, znaleźć w tej kawiarni ludzi lepiej ubranych.
Feeria barw nieodpowiadająca na pierwszy rzut oka ich jesieni życia, a trudno, po chwili zastanowienia, znaleźć w tej kawiarni ludzi lepiej ubranych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz