„Towarzystwo ubezpieczeniowe, które reprezentuję, ma tylko dwa wykluczenia”. Kompletnie nie wiem, o co chodzi. Wykluczenia kojarzą mi się z mniejszością, z dziewiętnastowiecznym nacjonalizmem, z językiem rosyjskim i zakluczeniem, nie wykluczeniem.
Tydzień później słyszę, że wykluczeń jest niewiele i liczą się właściwie tylko te, które są zarejestrowane w państwowej służbie zdrowia.
Teraz dopiero rozumiem. Zaczynam wykluczać.
Wykluczyłabym raka, nieszczęśliwe wypadki na drogach i ulicach z uczestnictwem samochodu i także bez. Wykluczyłabym jazdę po alkoholu i narkotykach lub środkach antydepresyjnych. Wykluczyłabym przemoc domową i gwałt. Wykluczyłabym pomyłkę natury przy dobieraniu płci dla zarodków. Najbardziej ze wszystkiego wykluczyłabym depresję.
Bardzo to byłby piękny świat, w którym ubezpieczalibyśmy się nie od chorób i nieszczęść, ale od towarzystw ubezpieczeniowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz