Na krakowskich balkonach kiedyś tańczono, gdy kapela wchodziła do kamienicy, dziś suszy się pranie, je jogurt i pytluje.
Balkon milknie. Jeszcze tylko wysłuchuje opowieści kolejnej sąsiadki, która prosto z odpustu przyszła z balonami. Wszystko się kończy: naturalny jogurt truskawkowy i zainteresowanie tematem Karola Kota czy błogosławieństwa bożocielnego.
– A Karola Kota pani znała? Przecież on tu mieszkał niedaleko, zaraz obok piekarni, w takiej długiej bramie.Studentki pytają starszą sąsiadkę, która rozpromienia się. Karol Kot, wampir z Krakowa, to temat, na którym zna się lepiej niż na naturalnych jogurtach bez chemicznych konserwantów.
– Naprawdę go pani znała?Studentki zachwycają się i podpytują dalej.
– Niemożliwe, miał takich świetnych rodziców, mówi pani?Nie potrafią wyjść ze zdumienia.
– I ojciec taki inteligentny? A sam Karol Kot? Coś z psychiką miał.Przytakują sąsiadce i pytają, nagle zmieniając temat.
– To święto dzisiaj jakieś? Poza tym, że zajęć nie ma, bo sesja trwa.Śmieją się.
– Błogosławieństwo będzie właśnie tam, gdzie Karol Kot mieszkał, słyszysz?Nie wiedzą, co to błogosławieństwo w procesji z okazji Bożego Ciała. Sąsiadka próbuje im tłumaczyć i radzi, by z okien sobie obejrzały. Z ich okien jednak nie widać miejsca, gdzie mieszkał Karol Kot, nie będzie więc widać też błogosławieństwa.
Balkon milknie. Jeszcze tylko wysłuchuje opowieści kolejnej sąsiadki, która prosto z odpustu przyszła z balonami. Wszystko się kończy: naturalny jogurt truskawkowy i zainteresowanie tematem Karola Kota czy błogosławieństwa bożocielnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz