Siedziałam na widowni, gdy w Filharmonii Krakowskiej kręcono sceny do filmu „Podwójne życie Weroniki”. Nie czułam wtedy, że warto tam pójść, odwiedzić mamę, udającą, że gra – muzykę nagrała inna orkiestra, krakowscy filharmonicy tylko machali rękoma i trzymali instrumenty. Tak samo Irène Jacob otwierała usta, a wychodził z nich głos Elżbiety Towarnickiej.
Wtedy tego nie czułam. Teraz się cieszę, rozpamiętując te chwile, gdy pokonałam lęk piętnastolatki przed Wielkim Reżyserem, a jeszcze bardziej strach przed tym, że nie wolno mu przeszkadzać.
Wtedy tego nie czułam. Teraz się cieszę, rozpamiętując te chwile, gdy pokonałam lęk piętnastolatki przed Wielkim Reżyserem, a jeszcze bardziej strach przed tym, że nie wolno mu przeszkadzać.