czwartek, 26 kwietnia 2012

Alzheimer w autobusie

Pan się podrywa: – Ty siedzisz, Basiu? – „do Basi mówi zapłakany”, a Basia z delikatnym uśmiechem mówi: – Przecież siedzę, widzisz. – Widzę przecież – odpowiada pan.

Pan się podrywa znowu, a Basia do niego mówi: – Spokojnie, siadaj, to jeszcze nie nasz przystanek. – Pan zdążył usiąść i zadowolony się rozgląda, mówiąc – Przecież siedzę.

Pani Basia ma niegdyś elegancką garsonkę w czerwoną kratkę, obszytą koronkową aplikacją, obwisłe piersi przykrywa błękitny sweterek. Włosy na blond, elegancko zaczesane w fale, zrobione brwi. Uśmiecha się miło i pana traktuje z czułością, naturalnie, bez zdenerwowania. Tłumaczy mu wszystkie czynności: – Teraz wysiadamy, teraz postaw nogę na stopniu, teraz zejdź na chodnik. – Zszedłem – cieszy się pan.

Oboje mają co najmniej 70 lat, a ja widzę ich 40 lat temu, zakochanych jak my teraz, z czułością opiekujących się sobą. Pan patrzy na pełne piersi pani Basi, falujące w rytm wertepów, pomaga jej wysiadać z autobusu, gdy zbyt wąska spódnica garsonki uniemożliwia zejście po stopniach na „raz-dwa-trzy” i zmusza do „raz-raz-dwa-dwa” i tak dalej.

Dziś prowadzą się nawzajem, ona jego teraz, on ją kiedyś, w czułości łącząc to, co było, z tym, co jest.

Brak komentarzy: