– Jak się nazywa? – powtarza po pani Joli – Wie pani, nie wiem, taka trudna angielska nazwa... – ze zmartwieniem kiwa głową (podcinanie i farba na odrosty), a pani Jola (druga po szefowej) kiwa głową ze zrozumieniem.
– Ależ to oczywiste, jakże można byłoby zapamiętać takie trudne angielskie nazwy. Że też to państwo potrafi tyle zrobić, ale dobrej maści na zwyrodnienia nie sprowadzi do kraju – kiwają obie głowami, z udręką łapiąc nić porozumienia w lustrze.
– Na zwyrodnienia? – w porozumienie wbija się Szefowa, tym razem nie z krzesła Szefowej przy kasie, ale z fotela przed lustrem (farba na odrosty).
– Najlepsza maść na zwyrodnienia Szefowo, angielska – tłumaczy pani Jola, bo Szefowej początek rozmowy zniknął w szumie suszarki.
– A Szefowa dzisiaj do męża idzie, że się tak stroi? – włącza się Patrycja, praktykantka o brutalnych, niezgrabnych palcach wbijających się w głowę przy myciu.
– Proszę tylko tu podciąć, o tu – pokazuje palcem na czoło świeża klientka (cięcie) – mam duży nos i muszę mieć włosy na twarzy, żeby go nie było widać – puka się w czubek nosa, a pani Jola przymierza się do cięcia.
– Farby pani nie chce? – klientka macha przecząco głową, a pani Jola odskakuje z nożyczkami uniesionymi w sufit.
– Do męża dzisiaj. Imieniny – mówi łagodnie Szefowa do Patrycji.
– Mężowi to już by ta maść nie pomogła – chichocze Patrycja. Ma nie tylko niezgrabne palce, ale i celuje w niezgrabnych żartach. Szefowa tylko wzdycha, wie, że nie może poruszyć głową, na której cienkie, srebrne papiloty wiją się jak szprotki na grillu.
– Upał – wzdycha – i nawet „dziewiątka” już nie jeździ spod Poczty na Cmentarz – wzdycha znowu.
– Upał – wzdycha Patrycja – nawet panie z banku chodzą na drugą stronę ulicy palić w cieniu.
– Tu podciąć i tu zostawić – kwituje pani Jola.
Ania: cięcie, modelowanie. |
– Na zwyrodnienia? – w porozumienie wbija się Szefowa, tym razem nie z krzesła Szefowej przy kasie, ale z fotela przed lustrem (farba na odrosty).
– Najlepsza maść na zwyrodnienia Szefowo, angielska – tłumaczy pani Jola, bo Szefowej początek rozmowy zniknął w szumie suszarki.
– A Szefowa dzisiaj do męża idzie, że się tak stroi? – włącza się Patrycja, praktykantka o brutalnych, niezgrabnych palcach wbijających się w głowę przy myciu.
– Proszę tylko tu podciąć, o tu – pokazuje palcem na czoło świeża klientka (cięcie) – mam duży nos i muszę mieć włosy na twarzy, żeby go nie było widać – puka się w czubek nosa, a pani Jola przymierza się do cięcia.
– Farby pani nie chce? – klientka macha przecząco głową, a pani Jola odskakuje z nożyczkami uniesionymi w sufit.
– Do męża dzisiaj. Imieniny – mówi łagodnie Szefowa do Patrycji.
– Mężowi to już by ta maść nie pomogła – chichocze Patrycja. Ma nie tylko niezgrabne palce, ale i celuje w niezgrabnych żartach. Szefowa tylko wzdycha, wie, że nie może poruszyć głową, na której cienkie, srebrne papiloty wiją się jak szprotki na grillu.
– Upał – wzdycha – i nawet „dziewiątka” już nie jeździ spod Poczty na Cmentarz – wzdycha znowu.
– Upał – wzdycha Patrycja – nawet panie z banku chodzą na drugą stronę ulicy palić w cieniu.
– Tu podciąć i tu zostawić – kwituje pani Jola.