Alarm samochodowy włączył się, gdy podawałam talerz z kiełbasą właśnie upieczoną na ognisku. Powiedziałam: „Jeśli za trzy minuty nie przestanie, to zejdę”. Powiedział, odkładając talerz na stół: „Nie, nie, ja zejdę” i poszedł. Powiedziałam, w ciemność: „Będę się tu sama bała, nie idź!”, zresztą alarm przestał wyć. Nie powiedział nic, zniknął w lesie, tylko światełko latarki migotało między drzewami. Wrócił. Ognisko dogasało. Przyniosłam kocyk, okryłam nerki, podałam piwo. Na kolanach oparłam laptopa. Teraz piszę, by zapamiętać chwilę, w której miłość szła między drzewami, a ja się nie bałam zostać sama, bo obawa towarzyszyła miłości.
niedziela, 5 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz