Boski. W każdym calu. W każdej materialnej i niematerialnej cząsteczce człowieka. Bach i Pahud. Obaj są boscy.
Przez pewien czas wydawało się, że Jean-Pierre Rampal i James Galway wyczerpali temat gry na flecie i interpretacji. Obaj perfekcyjni technicznie, muzycznie wzbijający się ponad chmury uniesień. I wtedy pojawił się on. Emmanuel Pahud.
Pierwszy raz usłyszałam go wykonującego koncert G-dur W.A. Mozarta z Berlińskimi Filharmonikami, których jest pierwszym flecistą (wstąpił w ten sposób na tron okupowany niegdyś przez J. Galwaya*). Choć siedziałam na miejscu za 10 euro, za puzonami bodajże, to wiedziałam, że to moja nowa miłość.
Teraz słucham sonat Bacha na flet i klawesyn, interpretowanych wraz z Trevorem Pinnockiem. Trudno mi wyobrazić sobie lepszy duet do tej muzyki. Sonaty te, choć nie są szczytowym osiągnięciem Bacha, to jednak mają, patrząc na nie łącznie, wszystkie elementy jego twórczości: siłę wyrazu, elementy techniki kompozytorskiej, piękno melodii i mocne brzmienie polifoniczne. Pozwalają na techniczne wykazanie się solisty-flecisty, z lekkim niedocenieniem klawesynisty, odtwarzającym w większości przypadków dość prosty akompaniament. Niemniej jednak są piękne, a miejscami porywające i wzruszające.
Zachwycam się interpretacjami tego flecisty i zachwycam się nim. Boski. Nie, nie, Bach tak boski nie jest.
Dla porównania przepiękna sonata nr 2 na flet i klawesyn g-moll w wykonaniu wszystkich trzech panów. To nie tylko bitwa trzech flecistów, ale i przyjrzenie się, jak zmienia się gust wykonawczy, technika gry, interpretacja nut** i podejście do samego Bacha w zależności od wieku i pochodzenia artysty.
Cała sonata; nagranie niestety nie najlepsze, co wpływa na jakość dźwięku. Mnie jednak najbardziej przypada do gustu właśnie ta interpretacja. Podoba mi się to, że nie wydziela każdej nuty staccato (pierwsza część), co w późniejszych nagraniach pozostałych dwóch panów już stało się zasadą. Taki Bach jest dla mnie bardziej frywolny, nie tak poważny, jak w niektórych miejscach wykonania Pahuda; jest rozrywkowy, ale w dobrym, francuskim, stylu.
Niestety, ta sonata urywa się w pewnym momencie, nie posłuchamy nawet całej pierwszej części.
Dwie pierwsze części sonaty. Przepięknie prowadzona melodia w drugiej części, napięcie trzyma się do końca frazy - norma - ale odnosi się wrażenie, że emocje jeszcze nie opadły i dźwięk trwa nadal.
* Jest niezwykłe nagranie IV Symfonii J. Brahmsa właśnie Berlińczyków z tego okresu, gdy pierwszym flecistą był J. Galway. Domyślam się, że to on gra solo w czwartej części.
** Polecam także zapoznanie się z nutami tej sonaty, dla czytających w tym języku.
PS Przy okazji wyskoczyło mi "kilka" książek poświęconych fletowi, grze na flecie, flecistom. Dlaczego by ich tu nie zebrać? Może kiedyś uda mi się je wszystkie przeczytać?
Linda Bridges, James Galway: The Man With a Golden Flute (biografia)
Yehudi Menuhin Music Guides: James Galway, Flute
Jean-Pierre Rampal, Musique, ma vie (wspomnienia)
Edward Blakeman, Taffanel: Genius of the Flute (ileż ja przepłakałam godzin nad etiudami Taffanela...)
Johann-Joachim Quantz, On Playing the Flute (bez Quantza nie byłoby fletu takiego, jakim go znamy)
Theobald Boehm, The Flute and Flute-Playing in Acoustical, Technical and Artistic Aspects (Boehm dokończył to, co zaczął Quantz)
Ann, McCutchan, Marcel Moyse: The Voice of the Flute (etiudy Moyse'a, bez komentarza: gryzienie dywanu z nerwów)
PS2 Wiem, wiem, że recenzja muzyczna nie polega na eksponowaniu "wzruszenia" i "emocji", ale cóż ja poradzę, że właśnie to mnie najbardziej przejmuje w muzyce?
PS3 Właściwie dlaczego nie zamieścić tu samego Density 21,5?
Świetne, świetne wykonanie Philippe'a Bernolda (też lubię go, bardzo bardzo!), z towarzyszącym mu mimem, Guerassimem Dichlievem.
PS4 Wszystkich, którzy kochają muzykę, zachęcam do obejrzenia filmu o E. Pahudzie:
Część I (pozostałe uprzejmie proszę wyszukać sobie na YT).
Przez pewien czas wydawało się, że Jean-Pierre Rampal i James Galway wyczerpali temat gry na flecie i interpretacji. Obaj perfekcyjni technicznie, muzycznie wzbijający się ponad chmury uniesień. I wtedy pojawił się on. Emmanuel Pahud.
Pierwszy raz usłyszałam go wykonującego koncert G-dur W.A. Mozarta z Berlińskimi Filharmonikami, których jest pierwszym flecistą (wstąpił w ten sposób na tron okupowany niegdyś przez J. Galwaya*). Choć siedziałam na miejscu za 10 euro, za puzonami bodajże, to wiedziałam, że to moja nowa miłość.
Teraz słucham sonat Bacha na flet i klawesyn, interpretowanych wraz z Trevorem Pinnockiem. Trudno mi wyobrazić sobie lepszy duet do tej muzyki. Sonaty te, choć nie są szczytowym osiągnięciem Bacha, to jednak mają, patrząc na nie łącznie, wszystkie elementy jego twórczości: siłę wyrazu, elementy techniki kompozytorskiej, piękno melodii i mocne brzmienie polifoniczne. Pozwalają na techniczne wykazanie się solisty-flecisty, z lekkim niedocenieniem klawesynisty, odtwarzającym w większości przypadków dość prosty akompaniament. Niemniej jednak są piękne, a miejscami porywające i wzruszające.
Zachwycam się interpretacjami tego flecisty i zachwycam się nim. Boski. Nie, nie, Bach tak boski nie jest.
Dla porównania przepiękna sonata nr 2 na flet i klawesyn g-moll w wykonaniu wszystkich trzech panów. To nie tylko bitwa trzech flecistów, ale i przyjrzenie się, jak zmienia się gust wykonawczy, technika gry, interpretacja nut** i podejście do samego Bacha w zależności od wieku i pochodzenia artysty.
Cała sonata; nagranie niestety nie najlepsze, co wpływa na jakość dźwięku. Mnie jednak najbardziej przypada do gustu właśnie ta interpretacja. Podoba mi się to, że nie wydziela każdej nuty staccato (pierwsza część), co w późniejszych nagraniach pozostałych dwóch panów już stało się zasadą. Taki Bach jest dla mnie bardziej frywolny, nie tak poważny, jak w niektórych miejscach wykonania Pahuda; jest rozrywkowy, ale w dobrym, francuskim, stylu.
Niestety, ta sonata urywa się w pewnym momencie, nie posłuchamy nawet całej pierwszej części.
Dwie pierwsze części sonaty. Przepięknie prowadzona melodia w drugiej części, napięcie trzyma się do końca frazy - norma - ale odnosi się wrażenie, że emocje jeszcze nie opadły i dźwięk trwa nadal.
* Jest niezwykłe nagranie IV Symfonii J. Brahmsa właśnie Berlińczyków z tego okresu, gdy pierwszym flecistą był J. Galway. Domyślam się, że to on gra solo w czwartej części.
** Polecam także zapoznanie się z nutami tej sonaty, dla czytających w tym języku.
PS Przy okazji wyskoczyło mi "kilka" książek poświęconych fletowi, grze na flecie, flecistom. Dlaczego by ich tu nie zebrać? Może kiedyś uda mi się je wszystkie przeczytać?
Linda Bridges, James Galway: The Man With a Golden Flute (biografia)
Yehudi Menuhin Music Guides: James Galway, Flute
Jean-Pierre Rampal, Musique, ma vie (wspomnienia)
Edward Blakeman, Taffanel: Genius of the Flute (ileż ja przepłakałam godzin nad etiudami Taffanela...)
Johann-Joachim Quantz, On Playing the Flute (bez Quantza nie byłoby fletu takiego, jakim go znamy)
Theobald Boehm, The Flute and Flute-Playing in Acoustical, Technical and Artistic Aspects (Boehm dokończył to, co zaczął Quantz)
Ann, McCutchan, Marcel Moyse: The Voice of the Flute (etiudy Moyse'a, bez komentarza: gryzienie dywanu z nerwów)
Nancy Toff, Monarch of the Flute: The Life of Georges Barrère (gdyby nie on, nie byłoby Density 21,5 E. Varèse'a)
PS3 Właściwie dlaczego nie zamieścić tu samego Density 21,5?
Świetne, świetne wykonanie Philippe'a Bernolda (też lubię go, bardzo bardzo!), z towarzyszącym mu mimem, Guerassimem Dichlievem.
PS4 Wszystkich, którzy kochają muzykę, zachęcam do obejrzenia filmu o E. Pahudzie:
Część I (pozostałe uprzejmie proszę wyszukać sobie na YT).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz